mak napisał(a):To lekceważenie nie zupełnie jest lekceważeniem. Myślę ,że wynika z pewnej absurdalnej pewności, że i tak jestem blisko Boga. Słyszę te same cytaty Pisma Św liturgia itd. To jest forma przyzwyczajenia- nim człowiek się obejrzy traci to najważniejsze.
absurdalna pewność to jedno, a przyzwyczajenie to drugie;
absurdalna pewność jest ... absurdalna; przyzwyczajenie nie jest absurdalne;
mogę co najwyżej pójść na kompromis i stwierdzić, że jest przyzwyczajenie do dobrych[1] rzeczy i przyzwyczajenie do złych[2];
1.
przyzwyczajenie do dobrych rzeczy to na przykład stałe praktykowanie cnót chrześcijańskich, które wchodzi w nawyk; to stałe pobudzanie siebie do rozwoju
2. przyzwyczajenie do złych to choćby owa "absurdalna pewność", o której wspominasz; ale tak naprawdę chodzi we
w tym o przyzwyczajenie do bezrefleksyjnego przeżywania mszy/nabożeństwa... jest to więc
przyzwyczajenie się do rezygnacji z wysiłku duchowego
przyzwyczajenie samo w sobie nie jest złe:
pomyślał MInk'y i napisał(a):przy-zwyczaj-enie, to skutek stałej praktyki czegoś, np. świątecznego zwyczaju; jeśli sposób praktykowania jest poprawny, to człowiek wzrasta w dobrym [analogicznie do ćwiczeń sportowych]; jeśli sposób ów jest wadliwy, to pociąga za sobą 'kontuzje' [np. kontuzje duchowe]