DARTH_HELMUTH napisał(a):SKAJNIE głupie bo nie zrobiła NIC, żeby zmienic sytuację, poza "oddawaniem bogu" tych ciosów, co jednak w zasadzie równało się zerowemu działąniu.
Z perspektywy ateisty na pewno będzie to nic. Ateista nie rozumie nauki o sensie cierpienia i miłości nieprzyjaciół. Ale nie czepiam się Ciebie. Masz do tego prawo.
DARTH_HELMUTH napisał(a):SKRAJNIE wyrachowane - bo "nawrócił się" na łożu śmierci, dopiero wtedy gdy wiedział, że już "kostucha kiwa na niego suchym palcem" - pozałatwiał sprawy "z niebem" - mając świadomość, że w razie gdyby jednak nauki kościoła o piekle i niebie okazały sie prawdziwe - mieć "zagwarantowany" spokój w niebiosach, zamiast kotła i smoły w piekle.
Też sobie tak na początku pomyślałam. "Co trwoga to do Boga", nie? Ale z relacji tej kobiety wynikało, że facet naprawdę nię nawrócił. Wydaje mi się, że można poznać po człowieku, kiedy symuluje, a kiedy nie. Poza tym Darth, człowiek, który całe życie w Boga nie wierzy i w nosie ma Kościół, raczej nie często się nawraca przed śmiercią. Przykład: moja ciotka. Większość życia ateistka. Choć synka posyłała i do chrztu i do Komunii i do Bierzmowania... Wprawdzie katowana nie była nigdy, ale chcę podać odwrotny przykład do tego. Zachorowała na raka i można by pomyśleć, że mogłaby się "nawrócić" skoro jej życie było już przesądzone w ostatnich dniach. Nie zrobiła tego. Umarła bez pojednania z Bogiem.
Powiem Ci, że ten facet raczej nie poszedł od razu do nieba, bo się nawrócił. Ja myślę, że musiał/musi odpłacić za swoje czyny które popełnił za życia i to pewnie dość surowo. Ale żona uratowała go przed wiecznym potępieniem i piekłem. A to moim zdaniem dużo. Pamiętaj też, że jeśli nawet symulował, Bóg to wie. I zrobi z tym co trzeba. Bóg nie jest głupi i zna ludzkie serca na wskroś. To nie jest tak, że jak morderca i kat powie sobie przed śmiercią, że się nawróci, bo MOŻE mu się uda w razie czego uniknąć piekła, to Bóg to widzi. Nawrócenie do Boga ma być szczere i prawdziwe. Nie symulowane. To, że ktoś mówi "wierzę w Boga" nie znaczy, że zostanie zaraz zbawiony.
A ta katowana żona? Owszem, mogła wybrać separację, zostawić męża. Ale wybrała co innego. Ofiarowanie tego cierpienia za różne sprawy mogło naprawdę wiele zdziałać. I naprawdę to działa. Wiem, bo mam wiele cierpiących osób we wspólnocie i ich świadectwa wiele dają do myślenia.
DARTH_HELMUTH napisał(a):Takimi "ludźmi" jak ów "mężuś" - gardzę w stopniu niewymownym.
A ja chyba nie. Bo wiem już co powoduje takie bestialstwo w ludziach. Inne bestialstwo, którego sami niegdyś zaznali.