a co do pielgrzymek, nasza pielgrzymka Lubelska ma do pokonania 320 km. Wychodzimy 3 sierpnia wracamy 14 lub 15 sierpnia - zależnie od tego jak ktoś chce.
Dziennie średnio robimy cosik ok 30 km. Fajnie jest jak jest deszcz w trasie,a jeszcze fajniej jak słońce. Mamy wśród 18 grup dwie grupy namiotowe 3 i 9. 9 jest grupą akademicką i podobno bardzo ekstremalną
ale ja się z tym absolutnie nie zgadzam- byłam już z nią dwa razy. 3 jest grupa dyrygowana przez franciszkanów, a oni jak już coś wymyślą to normalnie tylko śmiech, śmiech i zabawa.
Mi szczególnie dużo dają apele i adoracja wieczorna. Po prostu po całym dniu można naprawdę odpocząć i dostaje się niesamowity zastrzyk energii na następny dzień. Jezus wtedy szczególnie przy nas jest i tylko czeka aż my zechcemy pokazać mu nasze serce. łzy w czasie adoracji to nie rzadkość, ale najważniejsze to to, że skutkują spowiedzią albo natychmiast albo następnego dnia w drodze.
No właśnie spowiedź pielgrzymkowa, czy rozmowa jest fajną sprawą. Wyruszamy przecież z rożnymi problemami z Lublina. Problemami które chcemy teraz na czas drogi zostawić albo starać się zrozumieć, jednak czasem to nie wychodzi. Ja sama rok temu i w tym roku też miałam pierwszą noc nie przespaną, przez to właśnie że zbyt mocno myślałam o tym co zostało i dopiero zostawienie tego Jezusowi w osobie kapłana pozwoliło mi skupić się na tym co istotne.
No i jak już sakramenty to przecież codzienna Msza Św., sprawowana w kościele, na leśnej polanie, w lesie wśród drzew, na wzgórzu, na łące. Taki zastrzyk Miłości i Nadziei w ciągu dnia.
Ludzie witający nas po drodze są naprawdę wspaniali, wstają wcześnie rano, dzieciaki małe również, żeby poczęstować nas jakimś kompotem, pomidorami czy dopiero co wydojonym mlekiem- pychota
W 9 mamy taki zwyczaj że dzielimy się na grupy żywieniowe, w których zamawiamy jedzenie dla określonej liczby osób w grupie. W tym roku grupa w której ja byłam (nazywaliśmy się Masakra) zamówiła drugiego dnia 15 chlebów, ale poszły dość szybko
(było nas w grupie 11 osób)
Drugim obowiązkiem są warty nocne, fajna rzecz dla tych którzy cierpią na bezsenność, Ci zaś którzy nie lubią wartować, mogą się wykazać w czasie drogi niosąc tuby i znaczki.
Co do tub, nieodłącznie z nimi związany jest kabelek, który jest naszym przyjacielem i trzeba go chwytać...bo inaczej będzie cicho.
A cicho jest rzadko, bo gitara rozpalana jest do czerwoności,a bracia jezuici nie pozwalają byśmy sie w drodze nudzili. A no właśnie, nie tylko zabawa jest w drodze, jest też modlitwa: zaczynamy dzień od modlitwy porannej, później są godzinki, w ciągu dnia konferencja odsłuchana z mp3, w tym roku tematem przewodnim było "Odkryć godność powołania", oraz jeszcze jedna konferencja przygotowana przez naszego kochanego przewodnika o. Piotra, następnie jest tez Koronka, Różaniec i wieczorem postój i wspomniany apel.
Właśnie postój, zazwyczaj jest posiedź a nie postój, ale jak jest deszcz no to jest tylko postój
To tyle moich wspomnień, jak sobie coś jeszcze przypomnę to napiszę.