Trzy portrety
Kapelusz zsuwa mi się z głowy, policzki świecą wzrok mętnieje,
Wiem, że mam głupi wyraz twarzy i że się właśnie ze mnie śmiejesz,
Słów słuchasz, których nie rozumiesz i myślisz pewnie żem pijany.
Masz rację zresztą. Jak we wszystkim, gdy stoisz zdrowa pod tą ścianą.
Wulgarnym śmiechem zagłuszając mój niezbyt precyzyjny wywód -
Oto efekty, gdy myślący człowiek próbować chce podrywu.
Przecież ty nie masz nic prócz ciała, zdrowych rumieńców, twardej szyi,
Szerokich ramion pod koszulą, co za to piersi ci nie kryje,
Albo ktoś dobrał już się do nich, międlił i gniótł je bez pojęcia?
(Cóż można robić w karczmie z piersią takiego jakim ty dziewczęcia?)
A ty się śmiałaś, wyrywałaś, lecz tak, by zostać jak najdłużej
Nie pragnąc wiedzieć i zrozumieć, czemu to wciąga, czemu służy.
Ja wiem, rozumiem i co z tego? Patrzę na piersi sczerwienione;
Drgają przy każdym twoim ruchu, ruszasz się, idziesz w moją stronę,
Ciało wyłazi ci spod kiecki! Cóż za zwierzęcość w tym człowieku!
Włosy zmierzwione, pachniesz piwem - Co robisz, Wenus, w takim ścieku?
Tą karczmą takaś jest rozgrzana, gruby podbródek, pot na skroni,
Wyciągasz rękę, brud podkreśla linię miłości na twej dłoni.
Powróżę ci, jedyna moja! Jestem uczony, umiem wiele!
Znowu się śmiejesz ty samico! Ale dreszcz przebiegł mi po ciele.
Widzisz to, mówisz coś bez sensu, włosy na pierś spoconą strząsasz,
Pochylasz się i targasz moje zrudziałe, rzadkie, słabe, wąsy...
Pije kołnierzyk mnie pod szyją, nos nabrzmiał mi gorącą cieczą,
Oczy mi łzawią, uszy płoną, może ty, boska, mnie uleczysz?
Czemu się zrywasz? Drzwi otwarte, kawaler z piórem w kapeluszu!
Kaftan rozcięty, pęk koronek, szpada dodaje animuszu.
Już są przy sobie! Jeszcze nie pił, a łapie ją gdzie ja nie śmiałem,
A ona gnie się w zachwyceniu, już doń przywiera całym ciałem!
Nie jesteś godna moich uczuć! Krew woła krew a rozum - rozum!
Gardzę cyganko twoją piersią i twoją kawalerze pozą.
Wino pomaga mi w myśleniu, z góry oglądam co się dzieje!
Kapelusz zsuwa mi się z głowy, policzki świecą, wzrok mętnieje!
Jacek Kaczmarski
1977
Przesłuchanie anioła
Kiedy staje przed nimi
w cieniu podejrzenia
jest jeszcze cały
z materii światła
eony jego włosów
spięte są w pukiel
niewinności
po pierwszym pytaniu
policzki nabiegają krwią
krew rozprowadzają
narzędzia i interrogacja
żelazem trzciną
wolnym ogniem
określa się granice
jego ciała
uderzenie w plecy
utrwala kręgosłup
między kałużą a obłokiem
po kilku nocach
dzieło jest skończone
skórzane gardło anioła
pełne jest lepkiej ugody
jakże piękna jest chwila
gdy pada na kolana
wcielony w winę
nasycony treścią
język waha się
między wybitymi zębami
a wyznaniem
wieszają go głową w dół
z włosów anioła
ściekają krople wosku
tworzą na podłodze
prostą przepowiednię
Zbigniew Herbert
[ Dodano: Wto 29 Kwi, 2008 12:38 ]
:-k nie wiem za bardzo która może być o nadstawianiu drugiego policzka... może jakieś jedno zdanie pamiętasz?
a może ta:
[ Dodano: Wto 29 Kwi, 2008 12:40 ]
Cios w cios
Cios w cios za ciosem i jeszcze jeden i
Borys Butkiejew lewy prosty w szczękę wsadza mi,
W kąt ringu już zapędził mnie, nie chybił ni o włos,
A mnie tu na parkiecie źle i czuję każdy cios.
Butkiejew zaś myślał, czekając, by bić:
I życie jest dobre i dobrze jest żyć!
Sześć! Siedem! Osiem! Leżę wciąż, a swoi wrzeszczą - wstań!
Więc wstaję, świat mi w głowie krąży, bije znów ten drań!
Może do końca starczy sił, unikam, bronię się,
Może ktoś w twarz człowieka bił, bo ja od dziecka nie!
Butkiejew zaś myślał, nie przestając szyć:
I życie jest dobre i dobrze jest żyć!
Trybuny w krzyk, w trybunach ruch - frajera bij, on tchórz!
Więc z półdystansu wali w brzuch, na linkach ma mnie już!
Ale przedobrzył, chybił raz i w narożniku śmiech,
Więc mówię zgięty przed nim w pas:
Zmęczyłeś się, weź wdech!
A on nie usłyszał, bo dyszał, chciał pić!
Tak dobre jest życie i dobrze jest żyć!
I znowu bije, zdrowy czart! Widzę, że będzie źle!
Bo boks - nie bójka, sport dla odważnych itd.
On wsadził ciosy jeszcze trzy i sił się pozbył tak,
Że sędzia podniósł rękę mi, którą nie biłem wszak!
On leżał i myślał, że dobrze jest żyć!
Temu więcej niż wszystko, a temu mniej niż nic!
Jacek Kaczmarski
1974
[center]Dla Jego bolesnej m?ki, miej mi?osierdzie...
http://www.nie-umieraj.blog.pl
[/center]
|