Przyznał się zapewne, gdyż był to wstęp do ugody z prokuraturą.
W amerykańskim systemie prawnym dominuje zasada oportunizmu, która w imię ekonomiki postępowania pozwala
w zamian za przyznanie się do winy ograniczyć liczbę zarzutów i zawrzeć ugodę co do kary, która jest następnie bezprocesowo akceptowana przez sąd.
A w sądownictwie tamtejszym zarzuty nie pochłaniają się i nie łączą, tak więc za jeden czyn - w zależności od radosnej twórczości organów ścigania - można otrzymać kilkanaście zarzutów których możliwe kary się sumują i dają kretyńskie wyniki w postaci 350 lat więzienia. :twisted:
Do tego dochodzi jeszcze prawo precedensu, które z logiką prawną i sprawiedliwością także nie ma wiele wspólnego... stąd po cichu i z przekąsem europejscy prawnicy nazywają tamten system "handlem prawnym"
Do prawdy na naszym gruncie tamtejsze zasady prawa są równie egzotyczne, jak zasady futbolu amerykańskiego i wiele trzeba poświęcić, by je poznać i zrozumieć.
Czy jednak Polański nie miał wyjścia - nie wiem, ale przez lata sprawę bagatelizował i chyba zapomniał o jeszcze jednej, ciekawej, tamtejszej zasadzie - jeśli przed sądem lub prokuratorem przyznałeś się do winy, twoja sprawa do czasu wyroku
nigdy nie ulega przedawnieniu i to mi się akurat bardzo podoba