Trudny temat. Logika rozumu vs. logika serca... Osobiście uważam, że nie wszystko co nazywamy "uczuciami" jest takie samo - np. nie wszyscy "uczuciem miłości" nazywają to samo zjawisko.
Wojtek37 napisał(a):No właśnie jak to jest z uczuciami - czy ksiądz może dać sobie radę z uczuciem miłości do kobiety?
Myślę, że niektórzy "uczuciem miłości do kobiety" nazywają zwykły, biologiczny popęd seksualny, odrobinę "udekorowany" romantyzmem. Nad takim "uczuciem" można zapanować. Czym innym jest natomiast głębsze uczucie miłości, które - tak samo, jak wiarę i nadzieję - postrzegam ostatecznie jako dar Boga i powołanie. Myślę, że tego uczucia człowiek nie jest w stanie zgasić. Dlatego uważam, że fatalnym błędem jest, gdy ktoś nie rozpoznawszy właściwie swego powołania wybiera nie tą drogę, do której przeznaczył go Bóg. Taki człowiek zawsze będzie się męczył na "swoim" miejscu. "Logika serca" będzie mu przypominała, że wybrał błędnie.
Pozostaje pytanie, które z owych "uczuć miłości do kobiety" można rozpatrywać w przypadku danego kapłana. Jeśli ucieka on przed trudami życia małżeńskiego w stan kapłański, to wtedy właściwie
zdradza swoje powołanie - powołanie do miłości małżeńskiej. Z drugiej strony, jeśli nieumiejętnie przeżywa celibat i pozwala sobie na to, by owładnęło nim to, co Jan Ewangelista nazywa
pożądliwością ciała, wówczas podobnie
zdradza swoje powołanie. Tym razem chodzi o powołanie do miłości kapłańskiej, a więc o szczególne i całkowicie oddane umiłowanie Jezusa Chrystusa...
Są więc różne sytuacje i podciąganie ich pod wspólny mianownik jest przesadnym uproszczeniem. Próbując odpowiedzieć precyzyjniej na pytanie Wojtka37, twierdzę że w tym drugim przypadku (czyli przy nieumiejętnym przeżywaniem celibatu) opanowanie "uczuć" jest jak najbardziej możliwe. Im wcześniej duchowny zacznie nad tym pracować, tym lepiej dla niego. Ponadto uważam, że przypadki, w których duchowny "zakochuje się" już po święceniach, są zazwyczaj przejawami tejże właśnie sytuacji .