Hej witam wszystkich użytkowników tego forum!
Zarejestrowałem się tu w sumie aby poprosić o rade, a nazwa forum mnie wręcz zachęciła
To ja przejdę odrazu do sedna sprawy...
Od jakiegos czasu (gdzies z 2 lata) odczuwam jak bym się "wypalił" w wierze coraz rzadziej chodze do koscioła, przestaje czuc jakc kolwiek więz z kosciołem i ludzmi ktorzy go ponoc tworza. Odczucie mam takie ze jestem sam a do kosciola ide juz tylko aby odbebnic swoja godzinke. Przez to powoli chyba wpadlem w jakis rodzaj depresji a przed nowym rokiem mialem jakies mysli o apostazji do ktorej raczej nigdy niedojdzie poniewaz od jakiegos prowadze w swoim miescie inicjatywe "charytatywno" (sam niewiem jak to nazwac) edukacyjna w centrum Caritasu ktore podlega pod parafie w ktorej zostalem ochrzczony, a spalil bym sie chyba teraz ze wstydu gdybym przyszedl do proboszcza z takim zamiarem.
Pomagajac w Caritasie jakosc czuje sie lepiej bo widze ze organizacja naprawde ma na celu pomoc ludzia ale tak idac do kosciola czuje jaks pustke i coraz bardziej zaczynam watpic w kosciol (najgorsze ze sam nie wiem dlaczego sie tak dzieje, zadnych traumatycznych zmian w moim zyciu nie bylo ani nic szegolnego sie nie stalo).
Jedyne co mnie jeszcze tak trzyma w kosciele to jest przerazenie ze po smierci wyladuje w piekle za odstepstwo i jak nic z tym niezrobie to bede zalowac.
Wiec pytanie mam nastepujace....czy ktos wie co powinienem zrobic aby znowu poczuc ta "wiez" czy tez "chec" bycia w kosciele bo ja juz sam nie wiem co robic :/
Btw. niepisze tutaj zeby trollowac czy tez kogos urazic.