o. Wit
Moderator
Liczba postów: 100
Dołączył: Mar 2010
Reputacja: 0
|
Hmmmm...
Bracia drodzy. Nie chcę i nie mam czasu wchodzić i zagłębiać się w treść Waszego sporu. Ale każdy konflikt coś mówi o nas samych. Może zamiast wymyślać kolejne argumenty, by "złamać" adwersarza, lepiej spytać się - z czego ja powinienem się nawrócić? Może w tym sporze jest też coś z mojej pychy? Może pojawił się gniew, który podtrzymuje i zamykam się przez to na ciche natchnienia Ducha Świętego?
Jeden z moich ulubionych autorów - św. Doroteusz z Gazy kiedyś tłumaczył, że "załatwienie" jakiejś sprawy to tylko 1/8 całości, która się liczy. 7/8 to pytanie, czy "załatwiając" coś zachowałem Boży pokój...
Co do Twojego pytania Scott - "katolickie rozeznanie" i "sposoby rozeznawania woli Bożej przez Słowo" to bardzo obszerne tematy. To, co jest wolą Bożą w szerokim znaczeniu to wiemy - mamy Słowo Boże, mamy Kościół, które go interpretuje - fundament dogmatyczny jest przejrzysty (choćby katechizm to podsumowuje).
Trudniejsze jest rozeznawanie woli Bożej w codziennym życiu - tutaj nie chodzi już tylko o kwestię grzechu, ale tego czego chce Jezus dla mnie (co dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe - tak to św. Paweł określa). Najczęściej stosuje się wtedy taki sposób rozeznawania:
1. Co mówi Bóg?
2. Co mówi rozum, uczucia i doświadczenie?
3. Co mówi drugi człowiek?
No i jeszcze inną kwestią jest "tłumaczenie katolikom" - czyli próba wytłumaczenia drugiego człowiekowi jakiejś rzeczy. Łatwiej tłumaczyć coś co jest wolą Boża, a zawiera się w prawdach dogmatycznych. Dużo trudniej tłumaczyć tą 2 kategorię - co jest wolą Bożą dzisiaj dla mnie - rozeznawanie powołanie, wyborów, zagrożeń duchowych itp.
Tak jak i w 1 i 2 kategorii potrzeba dużo pokory w tłumaczeniu. Nawet jeśli mam rację (=znam prawdę, ale czego np. w tej drugiej kategorii często nie mogę być pewny) to jeszcze nie wiem jak ją przekazać. U drugiego człowieka przyjęcie czegoś to akt wiary i do niego nie da zmusić, albo matematycznie "udowodnić" - bardziej uzasadniam moją wiarę, niż czegoś dowodzę. Więcej potrzeba modlitwy niż słów, więcej otwarcia na natchnienia Ducha Świętego niż logicznych wywodów. No i potrzeba miłości z mojej strony, kiedy jej zabraknie a zostanie tylko chęć pouczenia to nic z tego nie będzie...
Niech Jezus Cię błogosławi +
|
|
27-12-2010 11:38 |
|