omyk napisał(a):Czyli po prostu każdy Twój autorytet moralny nazywasz "zbawicielem"
Zbawiciel to ten który uwalnia podmiot (mnie) od jakiejś niekorzystnej sytuacji więc jeśli owa osoba pokaże mi np jak czynić a w skutek tego uwolnię się od problemów czy złej okoliczności jest zbawicielem.
Ty także możesz zostać
zbawicielką - kiedy poczęstujesz koleżankę szklanką wody uwolnisz ją od pragnienia jednak nie nazwałbym tego wielkim zbawieniem, lecz jeśli napoisz koleżankę wodą spotykając ją odwodnioną na pustyni jesteś jej zbawicielką - zbawiłaś ją od śmierci. Dlatego nauczyciele czy po prostu osoby które mi pomogły w małej sprawie nie są moimi zbawicielami, jednak jeśli ktoś kto daje mi tak wiele jak Jezus czy Budda w pełni zasługuje na ten "tytuł".
Edit - co do Bilbii to jest naprawdę Ciężko - interpretacje, modyfikacje, przekłady itd - staram się wyciągać ogólne wnioski.
PS - nie wierzę w osobowego Boga tylko w prawdę, wielką energie która swą mocą objawia się na świcie niemal wszędzie więc Biblia jest dla mnie po części tylko dobrą książką a po części Drogowskazem (co się nie wyklucza).