Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
niezdatni do małżeństwa, których... rodzice takimi uczynili
Autor Wiadomość
Sant Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 2,755
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 5
Post: #136
 
Annnika napisał(a):A ja mam wrażenie, że rozmowa niektórych idzie w kierunku, że Bóg nie błogosławi nie-chrześcijanom

Nie załapałem kontekstu twojej wypowiedzi i chyba dlatego nie rozumiem dalszego sporu między Omyk i Tomaszem. Czy mógłby ktoś mi tak bardziej łopatologicznie?
I czy twoja wypowiedź ma związek z zacytowanym przeze mnie fragmentem "Humoru...?
lidia napisał(a):Nie wiem czy zrozumiałeś to co napisałam ale chodzi mi o to, że wiara Katolicka atakowana jest przez przeciwnika i wszyscy, którzy żyją według Nauki Bożej, czyli, również ci, którzy żyją w związkach sakramentalnych, mają o wiele trudniejszą drogę do przebycia niż ludzie, żyjący w luźnych związkach lub związkach cywilnych.
"
Spróbuję bardziej na poważnie :wink: Uważam że jest wrecz odwrotnie niz ty napisałeś. Tzn że rodziny chrześcijańskie, mające sakrament i traktujące go serio, maja o wiele łatwiej niż np rodziny bez sakramentu. Ponieważ w rodzinie chrześcijańskiej jest "ten trzeci"- czyli Jezus Chrystus. Mówiąc ze swojego podwórka- moje małżeństwo juz dawno by się rozpadło, gdyby nie On. My z żoną również mamy kryzysy, pokłócimy się, i tez dzieci nieraz były świadkami takich sytuacji, ale też widziały, że "nad naszym gniewem nie zachodzi słońce" (patrz Ef 4,26). Chodzi o to by one widziały wzajemne wybaczenie, a nie trwanie w zawziętości. A to nie byłoby możliwe bez Chrystusa. Również wzajemne wyrzeczenia się na rzecz drugiego. Jak to robić bez Niego? - Jeśli w drugim się Go nie widzi? - Dlatego napisałem że
Cytat:nie bardzo rozumiem jak mogą w ogóle istnieć i funkcjonować małżeństwa niechrześcijańskie.
Bo one mają zdecydowanie trudniej. I jesli w takim związku nie ma Chrystusa, to Jego miejsce natychmiast zajmują wartości "tego świata" - egoizm, pieniądz, kariera, etc. I wtedy po co ma ich atakować demon?. Raczej będzie próbował atakować owe małżeństwa sakramentalne - chrześcijańskie, by przegonić Chrystusa.
omyk napisał(a):Bóg troszczy się o cudzołożne związki? Cóż za szokujący wniosek.
- Omyk ja w tym stwierdzeniu nic szokującego nie widzę. Oczywiście że sie troszczy, On bardziej się troszczy o grzesznika, bo ten cierpi, a ten co nie ma grzechu - nie. Przypomnij sobie przypowieść o "synu marnotrawnym"- O kogo bardziej Ojciec się troszczył. O tego co odszedł o Niego- bo cierpiał. Starszy syn , który pozostał i tak był przy Ojcu, - wszystko co Ojca, do syna należało- po cóż więc się o niego troszczyć? - Troski wymaga ten bardziej tego potrzebujący. :wink: I oczywiście, że Bóg nie popiera cudzołożenia, bo wie ile zła taka sytuacja jest w stanie wyrządzić cudzołożnikom. Ale ich kocha- dlatego troszczy sie o nich. Również pragnie ich wyrwać z tego stanu. To też jest przejaw troski.
Faktem jest natomiast że wielu katolików posiadających sakrament żyje tak jakby go nie miało, jakby Boga nie było, nie widzą Chrystusa jako "tego trzeciego", ale to juz faktycznie inne zagadnienie- dechrystianizacji i desakralizacji tzw. "chrześcijan".
Acha i jeszcze jedno - kwestia błogosławieństwa bożego traktowanego jako pomoc materialna i usuwanie kłopotów, jest stricte starotestamentowa. Nowy widzi to nieco inaczej. Ale to też inny temat.

"Czuję, że muszę wrócić do Ciebie - oto pukam - otwórz mi drzwi swoje, poucz mnie, jak dojść do Ciebie można" (Soliloquia - Św. Augustyn)
10-01-2011 10:12
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
omyk Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 4,666
Dołączył: Nov 2006
Reputacja: 2
Post: #137
 
Cytat:Omyk ja w tym stwierdzeniu nic szokującego nie widzę. Oczywiście że sie troszczy, On bardziej się troszczy o grzesznika, bo ten cierpi, a ten co nie ma grzechu - nie.
Troszczy się o grzesznika czy o podsycanie warunków do grzechu?

Cytat:Acha i jeszcze jedno - kwestia błogosławieństwa bożego traktowanego jako pomoc materialna i usuwanie kłopotów, jest stricte starotestamentowa. Nowy widzi to nieco inaczej. Ale to też inny temat.
Zdaje się, że już Księga Hioba prostuje tego typu myślenie...

[Obrazek: banner7.jpg]
Dzięki Bogu za Jego dar niewypowiedziany! (2 Kor 9,15)
10-01-2011 16:39
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Sant Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 2,755
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 5
Post: #138
 
omyk napisał(a):Troszczy się o grzesznika
o grzesznika - wszak napisałem:
Cytat:I oczywiście, że Bóg nie popiera cudzołożenia, bo wie ile zła taka sytuacja jest w stanie wyrządzić cudzołożnikom. Ale ich kocha- dlatego troszczy sie o nich. Również pragnie ich wyrwać z tego stanu. To też jest przejaw troski.
omyk napisał(a):Zdaje się, że już Księga Hioba prostuje tego typu myślenie...
Zgadzasie, ale cóż zarówno żydzi jak i wielu chrześcijan nie chca jakoś przyjąć do wiadomości OUśmiech

"Czuję, że muszę wrócić do Ciebie - oto pukam - otwórz mi drzwi swoje, poucz mnie, jak dojść do Ciebie można" (Soliloquia - Św. Augustyn)
10-01-2011 17:03
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
omyk Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 4,666
Dołączył: Nov 2006
Reputacja: 2
Post: #139
 
Sant - zgoda, Bóg zawsze troszczy się o człowieka. I właśnie dlatego nie przyklaskuje niesakramentalnym związkom, a raczej przeciwnie: Błogosławiąc je będzie dążył do ich sakramentalnego zjednoczenia albo rozpadu, jeśli to niemożliwe.

[Obrazek: banner7.jpg]
Dzięki Bogu za Jego dar niewypowiedziany! (2 Kor 9,15)
10-01-2011 17:29
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Sant Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 2,755
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 5
Post: #140
 
omyk napisał(a):Błogosławiąc je będzie dążył do ich sakramentalnego zjednoczenia albo rozpadu, jeśli to niemożliwe.
Z tym rozpadem byłbym ostrożny. Jeśli taki związek ma - dajmy na to troje dzieci - to mozna postawić pytanie- co dla dobra dzieci jest lepsze? - Czy dalej trwanie w owym związku, czy rozpad? To jest bardzo trudne zagadnienie. Najprościej jest oskarżyć radykalnie. Trudniej jest pomóc takim rodzinom. Rozważny sytuacje teoretyczną-
Maja po dwadzieścia lat. Pobierają się sakramentalnie. Po roku rozstają się i zakilka lat oboje zakładaja nowe "rodziny" niesakramentalne, w których pojawia sie po kilkoro dzieci. W międzyczasie oboje nawracają się uzyskując świadomość czym jest sakrament.
I co wtedy? - Pewnie że powinni wybaczyć sobie i wrócić do siebie. Problem jest natomiast że taki krok spowoduje cierpienie wielu osób.
A nowych związków nie mogą zalegalizować. Co wtedy? Łatwo oskarżyć. Pewnie -pozostaje białe małżeństwo- ale zawsze to erzac.
Dlatego nie mam odwagi do takich radykalizmów że Bóg będzie
Cytat:dążył do ich sakramentalnego zjednoczenia albo rozpadu
- Dobrze że zaznaczyłaś -
Cytat:o ile to możliwe
.
Osobiście realizuję chrześcijaństwo w sposób dla wielu bardzo radykalny, ale wraz ze wzrostem "radykalizmu ewangelicznego", pojawia się też i współczucie miast potępienia.
Jednakże o czym my tu gadamy? - Popatrz jak dla wielu związków sakramentalnych, sakrament ma wymiar tylko zwyczajowy.
Ja widzę tylko jedno rozwiązanie. Kochać wszystkich i "umierać" za nich. Wszak juz Jezus mówił - Nie przyszedłem osądzać, potępiać, lecz zbawić (parafraza) I czynił to.
Problem wynika z naszego głębokiego niezrozumienia grzechu i roli Zbawiciela.
Rozumiemy chrzescijaństwo trochę na sposób właśnie moralistyczny. Jezus jawi się wyłącznie jako jakiś wzór do nasladowania- ale jeśli spytasz jednego czy drugiego - robisz to ? to co On? Wypełniasz wszystko co mówi?- To ci odpowiedza- a dj mi spokój- ja nie jestem żaden światy.To wszystko jest wspaniałe, ale dla świetych, ewentualnie osób konsekrowanych- a ja mam swoje życie. Czyzby On zbankrutował?
Nie bo on przyszedł na świat po to by umrzeć za tych ludzi. On nikogo nie potepiał, nie krytykował, tylko pomagał, w końcu oddał życie, błogosławiąc swych prześladowców.
Bo chrześcijaśtwo tak naprawde nie jest ani filozofią, ani moralitetem ani nawet religie w takim znaczeniu w jakim to pojęcie rozumie świat. Chrześcijaństwo jest po prostu dobrą nowiną.

"Czuję, że muszę wrócić do Ciebie - oto pukam - otwórz mi drzwi swoje, poucz mnie, jak dojść do Ciebie można" (Soliloquia - Św. Augustyn)
11-01-2011 13:54
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
spioh Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 2,219
Dołączył: Feb 2009
Reputacja: 0
Post: #141
 
Cytat:On nikogo nie potepiał, nie krytykował
nie krytykował? a groby pobielane itp.? krytyka to zdrowe zjawisko Uśmiech

Inteligentny wszystko zauważa. Głupi wszystko komentuje. Heinrich Heine

--== fundacja Barnaba ==--
[Obrazek: ub1959484.png]
11-01-2011 14:10
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Sant Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 2,755
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 5
Post: #142
 
spioh napisał(a):
Cytat:On nikogo nie potepiał, nie krytykował
nie krytykował? a groby pobielane itp.? krytyka to zdrowe zjawisko Uśmiech
Masz rację, zapomniałem o obłudzie religijnej i faryzeuszach. Również pogonił przekupniów ze światyni. Ale tylko to.

"Czuję, że muszę wrócić do Ciebie - oto pukam - otwórz mi drzwi swoje, poucz mnie, jak dojść do Ciebie można" (Soliloquia - Św. Augustyn)
11-01-2011 14:51
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
omyk Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 4,666
Dołączył: Nov 2006
Reputacja: 2
Post: #143
 
Cytat:Jeśli taki związek ma - dajmy na to troje dzieci - to mozna postawić pytanie- co dla dobra dzieci jest lepsze? - Czy dalej trwanie w owym związku, czy rozpad?
W takich sytuacjach są inne rozwiązania, zaaprobowane przez Kościół i prowadzące do powrotu do życia sakramentalnego. Dobrem dzieci na pewno nie jest duchowa śmierć ich rodziców.

Cytat:Pewnie -pozostaje białe małżeństwo- ale zawsze to erzac.
Korzystanie z przywilejów małżeńskich bez małżeństwa - to dopiero erzac szczęśliwej rodziny...

Cytat:Osobiście realizuję chrześcijaństwo w sposób dla wielu bardzo radykalny, ale wraz ze wzrostem "radykalizmu ewangelicznego", pojawia się też i współczucie miast potępienia.
Jasne, ale kto mówi o potępianiu? Sam Bóg gdyby potępiał, nie dążyłby do tego, co jest w takiej sytuacji błogosławieństwem (czyli do zawarcia sakramentalnego małżeństwa lub rozpadu). A skoro nawet On nie potępia, to kto inny mógłby?

Z całą resztą się zgadzam, Sant Uśmiech

[Obrazek: banner7.jpg]
Dzięki Bogu za Jego dar niewypowiedziany! (2 Kor 9,15)
11-01-2011 16:01
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Sant Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 2,755
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 5
Post: #144
 
omyk napisał(a):Jasne, ale kto mówi o potępianiu?
Nie pisałem o tobie akurat... Szczęśliwy

"Czuję, że muszę wrócić do Ciebie - oto pukam - otwórz mi drzwi swoje, poucz mnie, jak dojść do Ciebie można" (Soliloquia - Św. Augustyn)
11-01-2011 16:58
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
TOMASZ32-SANCTI Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 4,220
Dołączył: Aug 2005
Reputacja: 0
Post: #145
 
omyk napisał(a):Po to chcesz to sprawdzać? Taka misja? To trzeba było nie żenić się w Kościele, tylko trwać w związku niesakramentalnym, żeby pokazać swym życiem miłość Chrystusa do ateistów, misja prawie jak Ozeasza

Czy ty omyku naprawdę nie rozumiesz sensu śmierci Chrystusa? Czy tylko próbujesz dociekliwie drażyć pokazując innym ich błędy w myśleniu? Czy ja napisałem, że Chrystus gdzieś wspominał, że popiera związki niesakramentalne, cudzołożenie, ateizm? Raczej nigdzie takich rzeczy nie pisałem, gdyż doskonale wiem, że Chrystus nie popiera grzechu. Ale nie oznacza to, że przestaje kochać takich ludzi, którzy idą inna droga niż ta, która prowadzi Kościół. Umarł za wszystkich grzeszników i każdego grzesznika kocha, pragnie jego zbawienia i liczy na jego nawrócenie, ale też daje wolna wolę. Jeśli ktos sam dobrowolnie odrzuci Boga to nie będzie nikogo zmuszał do tego aby przyjął Boga, aby otrzymać zbawienie, jednak patrząc sie nawet na fakty biblijne to masz przykłady, że nawet cudzołożnicy nawracali się gdy im odpuszczał ich grzechy. Czy tego nie widzisz?

Dlaczego Chrystus nie powiedział cudzołożnicy czy innym: "Idźcie precz, nie chcę się zadawać z takimi jak wy, ja jestem czysty, bez grzechu a wy cały czas grzeszycie" ? Dlaczego nie przegonił Piotra po tym jak trzykrotnie się go zaparł? Przecież mógł mu spokojnie powiedzieć :" Zdradziłes mnie, idź precz" a nie dawać mu jeszcze klucze do bram nieba, władzę nad całym Kościołem. Czyz to nie jest durne? A jednak to zrobił. Czy pochwalał to co zrobił Piotr? Napewno nie. Czy pochwalał te wszystkie grzechy cudzołoznic i cudzołożników? Jasne, że nie. On doskonale rozumiał czym jest grzech, ale On nie przyszedł po to, aby pochwalać grzechy ludzi, nie przyszedł tez po to, aby potępiać takich ludzi. On przyszedł po to, aby takich ludzi zbawić a więc uwalniać od takich grzechów, Jest przeciwny temu by grzeszyć, ale rozumie słabosć człowieka a po za tym jest taka sama miłością jak Jego Ojciec, więc nie chce nikogo potępiać, ale wybawiać od grzechów, dlatego też trzyma nad każdym swoją rekę, przebacza, gdy ktos szczerze prosi o przebaczenie, liczy na nawrócenie się człowieka. I posługuje sie innymi, aby właśnie takim grzesznikom pomagać w tym, aby rzeczywiście mogli dostąpić zbawienia.

Spojrzyj tez jak traktował faryzeuszy a więc tych, którzy udawali wielce mądrych i znających pisma.
Czy sam jako znajacy pisma chciał z nimi przebywać? Czy może cześciej szedł tam, gdzie byli właśnie grzesznicy, tacy, którzy upadali i taplali się w brudach, we własnych grzechach, które często były i są nadal konsekwencja ludzkiej głupoty i lekceważenia przykazań Bożych.

To, że ja przyjąłem sakrament małżeństwa to był mój własny wybór i przyjęcie Boga, chęć budowania swojego związku na mocnym fundamencie, ale jak doskonale wiesz- jest wiele małżeństw, które odrzuciły taką drogę z różnych powodów. Czy to ma oznaczać, że takie małżeństwa maja być pozbawione zbawienia? Jaka mamy pewnosć, że takie małżeństwa, tacy ludzie nie działaja pod wpływem pokus złego. Skoro sami katolicy upadają, grzesza to tym bardziej takie osoby też sa słabi i moga być zniewoleni, stąd też ich wybór drogi nie jest może właściwy, ale Bóg czuwa nad nimi i czeka na to, że może sami będa chcieli zbawienia, że jeszcze wybiora Boga, choćby w tej ostatniej chwili, w tej ostatniej szansie na zbawienie. Pamiętaj też, że każda dusza należy do Boga i jeśli ktoś będzie chciał przebywać z Bogiem i będzie prosił Boga o łaskę i przebaczenie to ma szanse na zbawienie, tak jak było to z Dobrym Łotrem, kiedy na krzyżu prosił Chrystusa o łaskę, o przebaczenie. Czy otrzymał je? A był przecież przestepcą.

I aby była jasność : ja niczego nie chcę sprawdzać, nie mam ku temu żadnej misji. Nie wiem skąd ci to przyszło do głowy? Moją misją, podobnie jak każdego chrześcijanina jest głoszenie Dobrej Nowiny, obrona wartości chrześcijańskich i staram sie ich bronić, nie popieram grzechu, ale też nie moge powiedzieć, że Bóg nie kocha ateistów czy innych grzeszników, gdyż to byłoby tez sprzeczne z tym co naucza Kościół i samo Pismo Świete. Bóg kocha każdego grzesznika i za każdego ofiarował swojego Syna, ale jeśli ktoś sam odrzuci Boga, szczególnie w tej ostatniej chwili to sam skazuje siebie na potepienie. Do tej ostatniej chwili każdy jeszcze może mieć szanse na zbawienie. Miłosierdzie Boże jest większe od naszych grzechów, ale i Bóg do czasu przyjmuje wolę człowieka i jego grzechy. Są też granice, kidy ten czas życia w grzechu sie kończy.



omyk napisał(a):Bóg troszczy się o cudzołożne związki? Uśmiech Cóż za szokujący wniosek.
Stąd właśnie dla uniknięcia takiego "odkrycia" podkreśliłam, że inną sytuacją jest taka, w której dwoje ateistów żyje razem w związku cywilnym we wzajemnej wierności, a inną jest taka, gdzie dwoje katolików żyje na kocią łapę w tzw. niesakramentalnym - ładnie mówiąc - związku. Bóg wspiera osoby swoją łaską, ale na pewno nie popiera cudzołożenia, a ono przecież ma miejsce właśnie wtedy, gdy dwoje wierzących ludzi postanawia żyć razem bez Bożego błogosławieństwa i łaski, której znakiem jest przyjęcie sakramentu. Jeśli ktoś jest świadomy, a odżegnuje się od łaski Bożej w tej kwestii, to o czym tu mówić? O jakiej Bożej trosce, skoro jest odrzucona już na starcie?

Ale cały czas zapominasz omyku o szansie nawrócenia się. To, że zyje sie wgrzechu to oczywiście nie jest nic dobrego i nie twierdzę, że Chrystus to popiera, że uznaje grzechy ludzi i za to ich kocha. Neguje grzechy, One go ranią nadal, przybijają ponownie do krzyża. Ale Jezus tak jak za życia tak i po zmartwychwstaniu jest ta sama miłością, jest tym samym Chrystusem, który grzechy przebacza, więc liczy na to, że człowiek się zmieni, że jeszcze się nawróci i po to daje różne fakty, aby tacy ludzie mogli też zobaczyć swój grzech i aby mogli się nawrócić a dzięki takim nawróconym aby poszli w ich ślady inni. Pragnie zbawić każdego i do końca będzie czekał, ale jeśli ktoś sam w ostatniej chwili odrzuci tą szansę, gdy odrzuci Boga to Chrystus już nic nie zrobi, gdyz nie chce wbrew woli człowieka zbawiać go na siłę.

Widzę omyku, że ty cały czas nie rozumiesz chyba czym jest łłaska a czym jest życie według prawa. Opierasz się bardziej na prawie a nie na łasce Bożej. Pokaż mi takich, którzy są w stanie żyć według prawa bez tej łaski?

Piszesz o dwojgu wierzących ludzi - katolikach, w stanie niesakramentalnym. I tutaj widzę pewną sprzeczność, chociaż też do końca nie wykluczam takiej możliwości istnienia takich związków. Ale skoro jest dwoje wierzących ludzi i nie mają ku temu przeszkód to raczej tacy ludzie przyjmują sakrament małżeństwa. Katolicy bowiem w oparciu o swoją wiarę starają się dbać o sakramenty. Oczywiście w obecnym świecie tak powykręcanym wszystko jest możliwe, nawet u katolików, ale myślę, że jeszcze katolikom zależy na sakramentach, więc sakrament małżeństwa przyjmą. Są jednak sytuacje, gdy katolicy sakramentu przyjąć nie mogą, wtedy pozostaje im żyć w zwizku niesakramentalnym. Taką sytuacja jest np wcześniejszy związek jednego z partnerów, w którym doszło do rozpadu małżeństwa przy zawartym związku małżeńskim sakramentalnym, w którym to z własnej woli związek się rozpadł, wtedy taka osoba nie może przyjąć kolejnego sakramentu małżeńskiego, gdy istnieje poprzedni nierozwiązany a jak wiadomo takich związków nie można od tak samemu przerwać. Przysięga złożona przed Bogiem obowiązuje do końca życia.
Ale gdy nie ma przeszkody w zawarciu sakramentu to dwoje wierzących ludzi raczej stara się przyjąć sakrament - w oparciu o swoją wiarę. Inaczej by pokazali, że ich wiara to puste słowa i tak naprawdę tej wiary nie mają, gdyż nie chca budować swojego związku na Bogu tylko na sobie, na włąsnych możliwościach a to juz raczej nie byłyby osoby wierzące, nic nie wiązałoby ich z katolicyzmem. Każdy bowiem katolik jest zobowiązany po przez przynależność do Kościoła do przestrzegania podstawowych warunków zycia chrześcijańskiego a skoro takowy warunek sami odrzucają to tak jakby sami rezygnowali z bycia w Kościele. Albo są bowiem wierżacy albo nie, albo buduja swoje życie i związek na Chrystusie, albo nie. I tutaj sie całkowicie zgadzam z tym, że takie życie na "kocią łapę" nie jest tym życiem w oparciu o łaske Bożą, nie można na nia liczyć wybierając świadomie grzech, ale wybierając go odrywamy się wtedy od wiary w Boga i przestajemy być osobami wierzacymi w Boga, bo albo wierzymy w BOga albo nie, albo unikamy grzechów albo nie, ale wtedy nie można mówić o osobach wierzących, gdyż wiara ma też swoje prawa, ma swój konkretny kierunek i napewno nie jest nim grzeszne życie.

Nie uznaje związków niesakarmentalnych z własnego wyboru. To jest sprzeczne z nauką Kościoła i PŚ. Natomiast inna sytuacją jest, gdy człowiek nie ma innej możliwości wejścia wkolejny związek, gdy poprzedni nie rozpadł się z winy takiej osoby, lecz z winy drugiej osoby (wspłmałżonka) i taka osoba nie miała wpływu na to, aby ratować ten związek przez co doszło do rozpadu małżeństwa.
Tak więc poprzedni związek istnieje nadal i taka osoba ma "związane ręce" gdyz nie może nie z własnej winy przyjąć sakramentu małżeństwa a pragnie dalej żyć i tworzyć rodzine z inna osobą - to jest już inna sytuacja i taki związek do czasu wygasnięcia poprzedniego może być uznany przez Kościół, a taka osoba może przystępować do Komunii.

Dlatego ja nie oceniam związków niesakramentalnych tylko w oparciu o własny wybór, czy nawet brak możliwości przyjęcia sakramentu, ponieważ w oparciu o Boże MIłosierdzie, o możliwosć nawrócenia się takie związki mogą jeszczr zmienić swoje oblicze względem Boga. To bowiem, że się na początku wybiera taką droge a nie inną, taka forme związku a nie inną nie oznacza jeszcze całkowitego odrzucenia Boga, ale tymczasowe i jeszcze wiele może się zmienić w takich związkach, Bóg bowiem może pokazać takie fakty, że tacy ludzie moga się jeszcze nawrócić.
I to zawsze nalezy brać pod uwagę.

sant napisał(a):Faktem jest natomiast że wielu katolików posiadających sakrament żyje tak jakby go nie miało, jakby Boga nie było, nie widzą Chrystusa jako "tego trzeciego", ale to juz faktycznie inne zagadnienie- dechrystianizacji i desakralizacji tzw. "chrześcijan".

I tutaj jest znacznie poważniejszy problem, choć zapewne i takich małżeństw Bóg nie potepia, nie przestaje takich ludzi kochać, ale napewno nie akceptuje grzechu w jakim tacy ludzie moga żyć (i zapewne żyją, skoro żyja w taki sposób jakby sakramentu nie miało) - to zgorszenie dla innych.
Sytuacja jednak jest tutaj poważniejsza dlatego, że ludzie sami z sakramentu małżeństwa robią sobie żarty, niszczą coś świętego. To jest poważny grzech. Bóg czeka jednak na każdego i każdy może sie ocknać i zrozumieć swoje błędy, swoje grzechy, tak więc do ostatniej chwili, do końca życia człowiek nie jest jeszcze istotą potepioną. Potępiony zostaje tylko sam czyn, którego Bóg nie akceptuje.

TOMASZ32 --> VIA AD DEUM
"Nieustannie nosząc w naszym ciele umieranie Jezusa,aby także objawiło sie w nas Jego zmartwychwstanie."
12-01-2011 10:05
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Sant Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 2,755
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 5
Post: #146
 
omyk napisał(a):W takich sytuacjach są inne rozwiązania, zaaprobowane przez Kościół i prowadzące do powrotu do życia sakramentalnego.
Co masz na myśli?

TOMASZ32-SANCTI napisał(a):Opierasz się bardziej na prawie a nie na łasce Bożej
Własnie tak- Chyba poruszyłes problem syna i niewolnika. Chrześcijanin mający świadomość synostwa Bożego żyje opierając się o łaskę. Dla chrześcijan o mentalności starotestamentowej zostało dane prawo. Prawo jest dla "niewolników" nie utożsamiających się z Ojcem. Natomiast jeśli mamy świadomość i mentalność "synów bożych" (tłumaczy to choćby aspekt zwiazany ze starszym bratem w przypowieści o synu marnotrawnym), to prawo jest niepotrzebne, bo i tak wszystko co Ojca jest moje. Jesli jestem dziedzicem, to wartości Ojca są moimi. I będę ich strzegł. Prawo jest dla tych co tego nie czują, dane by im pomagać. Sw. Paweł nazywa ich "niewolnikami prawa". Właśnie Jezus przychodzi by nas wyzwolić z tej niewoli prawa. Czyli by dać nam uczestnictwo w swoim synostwie. Byśmy to wszystko co "reguluje prawo" robili w wolności bez wysiłku, z serca, nie przymuszani przez nic.
To tak jak z pierwszym przykazaniem - "Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą,i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie."( Mat. 22:37,38) I w nim zawieraja się wszystkie pozostałe. Bo jesli będziesz miłował Pana Boga, to również bliźniego, z którym wszak Bóg sie utożsamia. A jesli bliźniego będziemy kochać, to również czcić i rodziców i nic nie ukradniemy drugiemu, nie zabijemy go itd. Generalnie pozostałe przykazanie to komentarze praktyczne do tego pierwszego.
I jeśli kochamy w wolności- jak Jezus- jeżeli mamy uczestnictwo w Jego synostwie, jesteśmy Jego współdziedzicami, to prawo jest zbędne.

"Czuję, że muszę wrócić do Ciebie - oto pukam - otwórz mi drzwi swoje, poucz mnie, jak dojść do Ciebie można" (Soliloquia - Św. Augustyn)
12-01-2011 10:52
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
omyk Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 4,666
Dołączył: Nov 2006
Reputacja: 2
Post: #147
 
Cytat:Co masz na myśli?
Właśnie to, co określiłeś "białym małżeństwem" - to chyba się fachowo w ten sposób nie nazywa (wydaje mi się, że "białe małżeństwo" to raczej przypadek taki, jak u św. Kingi i Bolka Wstydliwego, ale głowy nie dam). Chodzi o życie w czystości przy jednoczesnym wychowywaniu dzieci i przystępowaniu do sakramentów w obcej parafii dla unikania zgorszenia. Łatwo się mówi, jest to bardzo skomplikowana sprawa, ale cóż - nikt inny sprawy nie komplikował, jak tylko sami zainteresowani...

[Obrazek: banner7.jpg]
Dzięki Bogu za Jego dar niewypowiedziany! (2 Kor 9,15)
12-01-2011 12:32
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
spioh Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 2,219
Dołączył: Feb 2009
Reputacja: 0
Post: #148
 
na czym polega boże błogosławieństwo dla związków niesakramentalnych gdzie przynajmniej jedna ze stron jest katolicka?

Inteligentny wszystko zauważa. Głupi wszystko komentuje. Heinrich Heine

--== fundacja Barnaba ==--
[Obrazek: ub1959484.png]
12-01-2011 12:52
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
TOMASZ32-SANCTI Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 4,220
Dołączył: Aug 2005
Reputacja: 0
Post: #149
 
spioh napisał(a):na czym polega boże błogosławieństwo dla związków niesakramentalnych gdzie przynajmniej jedna ze stron jest katolicka?

O to raczej warto się Boga spytać, gdyz to On udziela Bożego błogosławieństwa, ale tak od siebie mogę za takowe uznać np potomstwo czyli nowe życie, które jest darem od Boga, bo przecież Bóg jest dawcą życia, prawda? Uśmiech

TOMASZ32 --> VIA AD DEUM
"Nieustannie nosząc w naszym ciele umieranie Jezusa,aby także objawiło sie w nas Jego zmartwychwstanie."
12-01-2011 13:15
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
spioh Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 2,219
Dołączył: Feb 2009
Reputacja: 0
Post: #150
 
TS napisał(a):O to raczej warto się Boga spytać, gdyz to On udziela Bożego błogosławieństwa
to nie Bóg tutaj pisał, że im błogosławi, tylko ty z kolegą, zatem wasze odpowiedzi mnie interesują, niezależnie od tego co Bóg na to.

TS napisał(a):ale tak od siebie mogę za takowe uznać np potomstwo czyli nowe życie, które jest darem od Boga, bo przecież Bóg jest dawcą życia, prawda?
prawda. zatem Bóg błogosławi gwałtom, bo tam też często powstaje nowe życie.

Inteligentny wszystko zauważa. Głupi wszystko komentuje. Heinrich Heine

--== fundacja Barnaba ==--
[Obrazek: ub1959484.png]
12-01-2011 13:28
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Wróć do góryWróć do forów