Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
niezdatni do małżeństwa, których... rodzice takimi uczynili
Autor Wiadomość
spioh Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 2,219
Dołączył: Feb 2009
Reputacja: 0
Post: #16
 
Annnika, co spowodowało, że wzięłaś się w garść?

Inteligentny wszystko zauważa. Głupi wszystko komentuje. Heinrich Heine

--== fundacja Barnaba ==--
[Obrazek: ub1959484.png]
17-08-2010 19:30
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
aga Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,902
Dołączył: Feb 2007
Reputacja: 0
Post: #17
 
Ludzie, litości! Ależ ja jestem wdzięczna Annnice za płynącą z serca odpowiedź. Nie zgadzam się jedynie z niektórymi niefortunnymi - w tej czy innej wypowiedzi - sformułowaniami. Przemyślałam wczoraj sprawę i pomyślałam sobie, że nie jest całkiem przegrana. Wprawdzie dorośnięcie zajmie mi trochę czasu Szczęśliwy , ale może zdążę, nawet jeśli bym miała wyjść za mąż w późnym wieku. I wcale nie należę do osób, które łatwo się poddają - tylko wtedy, gdy już nie ma o co walczyć.
17-08-2010 20:50
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Annnika Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 5,771
Dołączył: Jun 2005
Reputacja: 1
Post: #18
 
spioh napisał(a):Annnika, co spowodowało, że wzięłaś się w garść?

- spotkanie faceta, który mi się podobał - on była największym motywatorem. A właściwie to katalizatorem przyspieszającym proces, bo powolutku brałam się za siebie po prostu dlatego, że

- chciałam pomagać innym, a sama nieuporządkowana nie dawałam rady pomagać komuś innemu

- miałam dość tego, że przyjaciele i wspólnota ponoszą konsekwencje moich braków, nieuczciwie byłoby odpowiedzieć na ich chęć wsparcia i pomoc nic-nierobieniem.

Najwięcej siły do życia i walki o siebie dawał mi kontakt z Bogiem i śp. ddv, który czasami opieprzył zdrowo, czasami przytulił, ale po prostu obok był i niewdzięcznością byłoby się tego nie przyczepić i nie iść do góry Uśmiech

Dopiero na koniec zaczęłam walczyć dla siebie Uśmiech

Pięknym darem było to, że mój małżonek sam totalny laik z kwestii psychologii (mechanik Język ) starał się sprostać moim cięższym czasom i sam doczytywał, dopytywał, jak mi pomóc. Dlatego po 2 latach jestem tak daleko Uśmiech

[Obrazek: RMNUp2.png] [Obrazek: ByBEp1.png]
17-08-2010 22:54
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Drizzt Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,576
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 0
Post: #19
 
Aga - ja mam dla Ciebie jedną radę. A raczej - dwie czy nawet trzy. Dość praktycznie rady, mam nadzieję.

1. Pierwsza kwestia, jaka w takiej sytuacji się przydaje, to dystans do siebie i do świata, pewna forma oddzielenia emocjonalnego. Tu przydaje się śmiech. Zawsze, gdy przydarzy się coś złego - od błahostki, po tragedię - wybuchaj śmiechem. Najpierw lekkim, a czasem nawet, na końcu, nieopanowanym i histerycznym. Oczywiśćie, najpierw będzie to nienaturalne, a Ty będziesz się z tym czuła bezdennie głupio. Ale zobaczysz, że powoli Twoja podświadomość podchwyci ten nawyk, i zamiast smutkiem, na każdą trudność będziesz automatycznie reagować nieopanowanym śmiechem.

A co daje śmiech? Otóż, organizm reaguje specyficznym napięciem mięśni (tu - mimicznych) na konkretne emocje (tu - radość). Ale to działą też w drugą stronę. Mózg, gdy pewne mięśnie kurczą się w sposób właściwy śmiechowi, automatycznie powoli wpada w stan radości.

Innymi słowy, pielęgnując taki nawyk śmiechu, uczysz mózg reakcji wesołością (a co za tym idzie - większym dystansem) na sprawy, które mogłyby Cię smucić.

2. Technika szybkiego poworotu do stanu wzorcowego. Siądź sobie kiedyś spokojnie, i przypomnij sobie jakąś wspaniałą chwilę w życiu. Taką, w której było Ci idealnie, cudnie, wspaniale. Trzymaj ten obraz w głowie, dodawaj wszelkie pozytywne emocje, które CI wtedy towarzyszyły, nawet idealizując tą chwilę. Kiedy już to zrobisz, zacznij pstrykać palcami, dalej trzymając w umyśle obraz i emocje. Powtórz to kilka razy, dzień w dzień, a nawet kilka razy dziennie.

Zobaczysz, że po pewnym czasie, kiedy będziesz w kiepskim stanie psychicznym, wystarczy, że pstrykniesz palcami, i umysł automatycznie będzie wracał do stanu wzorcowego (tego, który wyobrażałąś sobie podczas ćwiczeń).


Oczywiście nie są to ćwiczenia, które rozwiążą Twoje problemy - ale dadzą poważne narzędzia, pomagające skupić się na sobie, na rozwoju, a zdystansować do, czasami niegościnnej, rzeczywistości. Myślę, że mogą CI się przydać.

Umieram gdy widzę jak błądzimy we mgle.
Umieram, gdy czuję, że trwamy we śnie.
Umieram, bo wiem, że ty nie rozumiesz że ja...
Umieram, gdy widzę jak ty..."
18-08-2010 07:31
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
aga Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,902
Dołączył: Feb 2007
Reputacja: 0
Post: #20
 
Dzięki :mrgreen:
18-08-2010 08:26
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Drizzt Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,576
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 0
Post: #21
 
aga napisał(a):Dzięki :mrgreen:

Niezamaco Uśmiech Ogólnie, takich technik jest multum, tutaj podałem Ci dwie, które, moim zdaniem, najlepiej działają. Jest jeszcze kilka, ale już zachodzą one na okultyzm, więc, z racji Twojego wyznania, trzymam się tych, które mają jedynie psychologiczny wydźwięk Uśmiech

Pozdrowienia, i powodzenia

Umieram gdy widzę jak błądzimy we mgle.
Umieram, gdy czuję, że trwamy we śnie.
Umieram, bo wiem, że ty nie rozumiesz że ja...
Umieram, gdy widzę jak ty..."
18-08-2010 08:52
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
aga Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,902
Dołączył: Feb 2007
Reputacja: 0
Post: #22
 
To ja jeszcze zapytam - czy znacie osoby, które, choć miały stwierdzone poważne zaburzenia osobowości, to jednak poradziły sobie później jako małżonkowie i rodzice? Wszystko zależy od konkretnej sytuacji, jak sądzę.
18-08-2010 12:21
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
omyk Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 4,666
Dołączył: Nov 2006
Reputacja: 2
Post: #23
 
No to i ja coś powiem... Mam nadzieję, że tym razem konstruktywnie Język

Myślę, że wszelkiego rodzaju techniki psychologiczne typu "manipuluj samym sobą" są jedynie na krótką metę. Można oczywiście zagłuszyć nimi różne problemy, ale to chyba przypomina trochę działanie jak dr Jeckyll i mr Hyde - rozum musi być bohatersko twardy i zawiadować emocjami, które są w różny sposób powichrowane i nie bardzo chcą współpracować. Do tego technika samooszukiwania się tak naprawdę niczego nie rozwiązuje. Oczywiście można to opanować do perfekcji, ale tak czy siak będzie to męczące i będzie wymagało ciągłego pociągania za sznurki, żeby wierzgające emocje szły w tym kierunku, w którym rozum aktualnie chce. To trochę jakby ciągle mieć przy sobie zastrzyk znieczulający - ból na chwilę mija, ale jego źródło pozostaje, zabieg ciągle trzeba powtarzać, a w dodatku w pewnym momencie ból może się okazać tak paraliżujący, że nie sięgniemy już nawet po zastrzyk (emocje mogą tak się rozhulać, że i rozum straci funkcję woźnicy).
W dodatku wydaje mi się, że praktyki, o których przeczytałam, już same w sobie mają coś z pogranicza okultyzmu, czy NLP - ale może tym razem to moja nadwrażliwość, nie wiem. Za mało się znam na tym, żeby wykazać konkrety. Od strony naukowej wydają się opierać na zjawisku, jakie wykazano w eksperymencie ze słynnym psem Pawłowa, czyli na kojarzeniu obojętnego bodźca z odruchem warunkowym wywołanym bodźcem nieobojętnym po to, żeby ostatecznie i sam bodziec początkowo obojętny wywoływał ten sam efekt. Cóż, myślę sobie, że u psa Pawłowa mogło to działać, bo za żucie, ssanie, połykanie pokarmu odpowiedzialny jest rdzeń przedłużony, najbardziej pierwotna część mózgowia. Pawłow twierdził, że niby wytwarzanie odruchu klasycznego dzieje się przy udziale kory mózgowej, ale to była bzdura, bo dziś wiemy, że i bezkręgowca możemy pewnych rzeczy "nauczyć" na podobnej zasadzie wytwarzania odruchu klasycznego (pawłowskiego), a te o posiadaniu kory mózgowej nawet nie śniły Oczko O wiele bardziej skomplikowana sprawa jest jak chodzi o człowieka, bo jego emocjonalność i stabilność psychiczna nie jest zależna jedynie od konkretnych ośrodków (ujmowanych punktowo albo płatowo) w mózgowiu, ale w ogromnej mierze od równowagi chemicznej i elektrycznej organizmu. Jeśli zaburzona jest gospodarka wodno-hormonalna, psychika pada natychmiastowo. Wpływ na nasze samopoczucie i psychikę ma jednocześnie tak wiele przyczyn i złożonych mechanizmów, że trudno twierdzić, że trochę nowych połączeń nerwowych (wypracowane skojarzenie pstrykania z humorem) zrobi tu jakąś rewolucję. To rozwiązanie tak samo krótkotrwałe jak narkotyzowanie się (z grubej rury, ale też polega m.in. na wywoływaniu endorfin), picie "na dobry humor", czy zajadanie problemów emocjonalnych czekoladą. Prawdziwą, długotrwałą ulgę da tylko stopniowe rozwiązywanie przyczyny, a więc po pierwsze - zaczęłabym od suplementacji: magnez, sód, potas, cynk i inne. Najlepiej od razu pytać w aptece o dobrze skomponowany zestaw w połączeniu z witaminami, a magnez z wit. B6 wcinać dodatkowo, ciężko to przedawkować, a w organizmie potrafią być ogromne niedobory. Po drugie: zdrowa dieta + ruch = zadbaj o ciało. Ruch = endorfiny. Po trzecie i najważniejsze: modlitwa! Budowanie zdrowej i trwałej relacji z Jezusem, oddawanie się Jemu pod kontrolę, traktowanie Go jako najlepszego przyjaciela, najlepszego lekarza, najlepszego specjalistę, a Pisma Świętego i wspólnotowej liturgii - jako najlepszej terapii.
Kolejna kwestia to - wyjście do ludzi, ale nie do byle jakiego towarzystwa, tylko do takiego, które "ciągnie w górę". Jeśli to wszystko będzie spełnione, to również terapia z dobrym specjalistą okaże się być o niebo łatwiejsza i pomocna. A być może okaże się, że nie będzie w ogóle potrzebna. Brat Efraim napisał: "Potrzeba czasu, aby nauczyć się nie stawiać oporu Duchowi, wówczas fale uspokoją się bez potrzeby zasięgania rady psychiatry" - i ja wierzę, że tak jest.

[Obrazek: banner7.jpg]
Dzięki Bogu za Jego dar niewypowiedziany! (2 Kor 9,15)
18-08-2010 13:55
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
aga Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2,902
Dołączył: Feb 2007
Reputacja: 0
Post: #24
 
Daję Wam trojgu "pomógł" za szczere chęci i zaangażowanie w temacie. Oczko
A, i dziękuję Wam za wsparcie psychiczne, bo przyznam szczerze - jest mi strasznie ciężko.
18-08-2010 14:56
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
TOMASZ32-SANCTI Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 4,220
Dołączył: Aug 2005
Reputacja: 0
Post: #25
 
Szzczerze powiedziawszy to sam się tak czuję jako takie dziecko nie przystosowane do życia i wpłynęło na to wiele czynników.

Moja matka z jednej strony próbując czuwać nad swoimi dziećmi pracowała w domu, brała prace, aby nas pilnować. Nie była jednak osobą wykształconą, nie miała doświadczenia w wychowywaniu dzieci, wiedzy pedagogicznej czy psychologicznej, wychowywała nas w taki sposób jaki potrafiła. Mając na głowie pracę i inne problemy nie miała też wiele czasu aby nas wielu rzeczy nauczyć, choć próbowała i starała się. Także za bardzo trzęsła się o nas i ograniczałą nas w wielu sprawach, które hamowały nasz rozwój.

Mimo wielu braków wychowawczych, umiejętności, poczucia bezradności zdecydowałem się założyć własną rodzinę. Wielu rzeczy, umiejętności uczyłem się sam, bo chciałem, wiedziałem, że rodzice wszystkiego mnie nie nauczą. Przychodzi czas w życiu młodego człowieka, kiedy musi sam wziąć własne życie w swoje ręce i liczyć też na pomoc Boga oraz innych ludzi.

Myślę, że ci wszyscy, którzy czują się takimi słabymi ludźmi, nieprzygotowanymi do życia mogą jeszcze wiele sami zrobić, aby tylko chcieli i napewno nie powinni się poddawać, ale zainwestować własne chęci i starania w naukę. Myślę też, że takim osobom potrzebna jest też pomoc innych, dlatego tak ważne jest, aby takie osoby mogły przebywać w towarzystwie, aby nie były same, aby mogły uczyć się i otwierać na innych, wtedy łatwiej będzie im prosić o pomoc, korzystać z różnych form edukacyjnych.

Największym problemem dla takich lludzi nie jest może sam fakt braku odpowiedniego przygotowania do życia przez rodziców a znieczulica innych ludzi, którzy często traktują takich ludzi jako gorszych, jako kaleki i nie chcą im pomagać - nie chcą się bawić w rodziców osób już prawie dorosłych lub dorosłych wiekowo. Takim osobom należy się wsparcie, pomoc, zainteresowanie, często większe niż względem innych, aby im pomóc stanąć na ziemi twardo.
I warto w takich ludzi inwestować, gdyż w takich ludziach drzemie ogromny potencjał, wiele talentów, tylko potrzeba aby ci ludzie te talenty odkrywali.

I myślę, że takie osoby mogą zakładać swoje własne rodziny, inaczej nie będą w stanie sami funkcjonować. Oczywiście założenie przez nich rodziny wcale nie powinna ustrawać pomoc.
Tacy ludzie nadal mogą się uczyć, nadal mogą się rozwijać, nawet może być im łatwiej, gdyż będa miały przy swoim boku osoby, które będą rozumiały je, będą je wspierały, prowadziły do tego, aby samodzielnie takie osoby mogły egzystować, aby mogły wypełniać podstawowe obowiązki.

Myślę również, że w naszym kraju brakuje takich instytucji, które zajmowałyby się takimi przypadkami a takich napewno mało nie jest, zapewne skorzystało by też z takiej pomocy wiele normalnych małżeńśtw, które nie radzą sobie z różnymi sytuacjami. Przydałyby się takie zajęcia przygotowujące ludzi do życia w rodzinie. Takie zajęcia powinny obejmować różne dziedziny życia, różne obowiązki, z którymi ludzie najczęściej sobie nie radzą. To byłoby z korzyści dla wszystkich, dla dobra wspólnego, aby tacy ludzie mogli normalnie funkcjonować w naszym społeczeństwie - nie jako ofiary braku włąściwego wychowania i przygotowania do życia, nie jako tzw. "kaleki życiowe", ale jako normalni obywatele. I warto w takie ośrodki inewstować, gdyż służą dobru społecznemu.

TOMASZ32 --> VIA AD DEUM
"Nieustannie nosząc w naszym ciele umieranie Jezusa,aby także objawiło sie w nas Jego zmartwychwstanie."
18-08-2010 18:59
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Razen Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 435
Dołączył: May 2010
Reputacja: 0
Post: #26
 
Eh Omyk, Omyk:
omyk napisał(a):Myślę, że wszelkiego rodzaju techniki psychologiczne typu "manipuluj samym sobą" są jedynie na krótką metę.
Jeśli ciało ludzkie należy do człowieka to człowiek jest jego panem i nie jest to (w tym kontekście) "manipulowaniem samym sobą" lecz subtelnym wydawaniem mu ROZKAZÓW. Wewnętrznie jesteśmy bardzo rozbici i skomplikowani dlatego proste wydanie rozkazu często nie działa - dlatego uczymy się subtelnego rozkazywania np: w postaci autosugestii.
omyk napisał(a):Do tego technika samooszukiwania się tak naprawdę niczego nie rozwiązuje.
Ja bym to nazwał inaczej - nie samooszukiwania się lecz w pewien sposób leczenia - samooszukiwanie byłoby gdyby np: w sytuacji gdyby otyła osoba powie sobie "Nie jestem gruba/gruby" i na tym poprzestanie nie widząc swojej otyłości. Techniki które przytoczył Drizzt są specyficznym rodzajem terapii która naprawdę może leczyć ludzi i rozwiązać ich problemy na zawsze. Wszystko zależy od natężenia ćwiczeń i pomocy z "zewnątrz ciała", bo tak jak wspomniałaś ruch, dieta i przebywanie w towarzystwie to b. ważne rzeczy, zgodzę się nawet w przypadku modlitwy - modlitwa jest dobra.
omyk napisał(a):Oczywiście można to opanować do perfekcji, ale tak czy siak będzie to męczące i będzie wymagało ciągłego pociągania za sznurki, żeby wierzgające emocje szły w tym kierunku, w którym rozum aktualnie chce.
Fail. Z czasem będzie coraz łatwiej a po pewnym okresie zwyczajnie stanie się to Twoim nawykiem. A męczące jest zazwyczaj tylko na początku gdy musimy jeszcze przełamywać pewne bariery. (tak jak w treningu LD)
omyk napisał(a):(emocje mogą tak się rozhulać, że i rozum straci funkcję woźnicy).
Pitolisz Duży uśmiech Nikt nikogo nie uczy takich rzeczy, pomyśl czy ludzie nadal promowali by takie techniki gdyby stawali się prawie jak warzywa? I czy nie rozpoznałabyś wtedy, że ktoś chcę Ci wmówić coś negatywnego? Tu nie ma żadnych "czary mary w pentagramie, pij krew kota na śniadanie" to nie magia - to wiedza którą posługują się ludzie na całym świecie.

[Obrazek: much-ado-about-nothing.jpg]
18-08-2010 19:20
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
gossia Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 984
Dołączył: Jun 2009
Reputacja: 0
Post: #27
 
Myślę że wszyscy macie rację Uśmiech

omyk, twierdząc że tego typu technikami nie usuwają źródła problemu/problemów, Razen, twierdząc że jest to zdobycz nauki, Drizzt, zaznaczając że są to techniki wspomagające terapię. Uśmiech

http://www.pro-life.pl/index.php?a=index

Bóg działa cuda Serce
18-08-2010 20:06
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
omyk Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 4,666
Dołączył: Nov 2006
Reputacja: 2
Post: #28
 
Razen:

1) Cieszę się, że nazwałeś to wprost autosugestią. Ja wychodzę z założenia, że Pan Bóg po to nas obdarzył świadomością i rozumem, żebyśmy robili z nich dobry użytek, żebyśmy uczyli się rozumnie i świadomie radzić sobie z problemami poprzez ich rozwiązywanie, a nie poprzez stosowanie automanipulacji. Człowiek błędnie zasugerowany nie działa całkiem świadomie i dobrowolnie, a więc ogranicza w sobie ten wielki dar, jakim jest świadomość i rozumność naszego celowego działania. Dla mnie autosugestia jest niczym innym, jak próbą autopsychomanipulacji.

2) Porównując tego typu praktyki do LD tylko przyznajesz, że ma to wiele wspólnego z okultyzmem i dobrze, że to czynisz: myślę, że obecni wśród nas katolicy będą dzięki Tobie ostrożniej patrzeć na te rzeczy Uśmiech

3)
Cytat:Pitolisz Nikt nikogo nie uczy takich rzeczy, pomyśl czy ludzie nadal promowali by takie techniki gdyby stawali się prawie jak warzywa?
Nie zrozumiałeś. Nikt nie mówił o warzywach, a jedynie o niekontrolowanym wybuchu emocji i poddaniu się tej fali, zrozpaczeniu, załamaniu, itd.

4) Chciałabym jeszcze zapytać z jakich źródeł masz tę wiedzę, którą zaprezentowałeś wyżej?

[Obrazek: banner7.jpg]
Dzięki Bogu za Jego dar niewypowiedziany! (2 Kor 9,15)
18-08-2010 20:36
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Nicol@ Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1,143
Dołączył: Nov 2006
Reputacja: 2
Post: #29
 
omyk napisał(a):magnez z wit. B6 wcinać dodatkowo
to racja.

omyk napisał(a):i najważniejsze: modlitwa! Budowanie zdrowej i trwałej relacji z Jezusem,
też racja.
Wyłoniłam z wypowiedzi omyk te dwie najważniejsze (wg mnie oczywiście) rzeczy.

TOMASZ32-SANCTI napisał(a):Wielu rzeczy, umiejętności uczyłem się sam, bo chciałem, wiedziałem, że rodzice wszystkiego mnie nie nauczą.
Właśnie, właśnie, kto kiedyś słyszał o Uniwersytetach dla Rodziców o specjalistycznych Poradniach Pedagogiczno-Psychologicznych dla Młodych Rodziców?!
Od kilkunastu lat dopiero istnieją takie instytucje, ale dobrze, że są.
Może ludzie wtedy nie dojrzeli jeszcze do zaaprobowania takich pomocnych instytucji? A może było by im ciężko się oswoić z myślą o "samodokształcaniu"?

W każdym razie jeśli mamy już takie ośrodki kształcenia, to wydawać by się mogło, że mamy problem zażegnany. Jednak tak nie jest, bo istnieją jeszcze dzieci z domów, gdzie nie ma rodziców, dzieci-sieroty. I takich wychowują domy dziecka lub rodziny zastępcze - w tym lepszym przypadku.
Znam osobiście jednego takiego człowieka wychowanego przez dziadków, który okazał się być nie tylko wspaniałym, wzorcowym mężem, ale i takim też ojcem.
A nikt go nie uczył przysposobienia do życia w rodzinie, w swojej rodzinie.

[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcSXjHIPlX5f6E6wjNuyBma...natOJIeMF7]
18-08-2010 21:11
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
MSA Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 253
Dołączył: Aug 2009
Reputacja: 0
Post: #30
 
O, kolejny ciekawy temat - pewne osoby, które mnie znają bliżej z innej części forum Oczko, informuję, że do tej sprawy podchodzę z innej strony.

Na początek, "co nieco", o moich podstawach do wypowiadania się: ogólnie pojęta psychologia, zachowania, motywy człowieka, emocje itd. są moim hobby, i jedną ze specjalności. Bardzo dobrze znam też samego siebie - jak na "standardy" obowiązujące dookoła + można by rzec "przez połowę swojego życia zdobywałem doświadczenie jako psycholog pracując na samym sobie". Spotkałem na swojej drodze kilku psychologów i pedagogów i prawdę mówiąc - wg. mnie ja rozgryzałem ich metody znacznie szybciej niż oni mnie. Duży uśmiech


Mam ochotę skomentować kilka rzeczy Uśmiech, ale zacznę od kilku słów dla autorki tematu:

Ogólnie o terapiach:
1. Każdy człowiek jest "wyleczalny" lub inaczej "wyuczalny", jeśli chodzi o swoją osobowość/psychikę (trudno to rozróżniać, bo to bardzo subtelne procesy).
2. Jest tylko jedno "ale" - tak naprawdę każdy leczy się sam, bo "tylko ty sam możesz zmienić samego siebie".
3. Wszelkiego rodzaju terapie, psychologowie, porady itp. mogą tylko wpływać i stymulować naturalne procesy.

4. Nie ma żadnych wytycznych jeśli chodzi o czas - zmiany mogą być wolne, albo bardzo gwałtowne. To sprawa indywidualna.

Dalej - tekst linkowany w pierwszym poście jest bardzo ważny i ciekawy.

Np. ten fragment:
Cytat:Potrzebujesz mądrego towarzyszenia, mądrej obecności, potrzebujesz zastępczego rodzica. Dorosłego, którego obecność da ci szansę na osiągnięcie dojrzałości, odrzucenie jej pozorów i odnalezienie siły w sobie. Być może wystarczy, jeśli w tej drodze towarzyszy ci Bóg – On nie pozwala, abyś pozostała sama – ale moje doświadczenie jest takie, że drugi człowiek jest niezbędny.

Swego czasu byli mężczyźni, którzy właśnie na takiego człowieka się nadawali. Tacy, którzy uwielbiają obserwować jak dziewczyna rozkwita i staje się kobietą. Przy czym niekoniecznie chcą jej dla siebie - dużo ważniejsze jest je szczęście.
Niestety, nad czym ubolewam, obecnie są baaaaardzo rzadcy, co najwyżej 1 na 10, a wśród pozostałych 9 są tacy, którzy mogą zaszkodzić. I to bardzo.


Natomiast ludzie jako osoby rozwijają się w pewien sposób:
Najpierw musi być zapewniony "byt", jedzenie, dom, itp.
Później jest etap własnych emocji, tego co czujemy, i jak się z tym czujemy. Co lubimy, czego nie lubimy.
Etap trzeci jest bardzo ważny dla etapu czwartego: to jest "szukanie własnej drogi". Tego co nas motywuje, co chcemy osiągnąć i dlaczego? Tu trzeba odnaleźć siłę i wiarę w siebie samego, nawet kosztem chwilowego "rozdmuchania ego", "narcyzmu" itp. To bardzo indywidualny proces, i na tym głównie polega - na uświadomieniu sobie dlaczego jesteśmy wyjątkowi. Tego głównie ludziom brakuje. To pozwala nam robić rzeczy sami dla siebie, z własnych powodów, a nie podążając za jakimiś tam wytycznymi i "trendami".

Dalej jest to, co myślimy sami o sobie. Nie powinno być dla was zaskoczeniem (mam nadzieję, Jezus na pewno o tym wspomniał Oczko) że żeby pokochać drugą osobę, najpierw trzeba pokochać samego siebie. Dlatego etap poprzedni jest taki ważny.

Gdy to już zostanie "ułożone", można szlifować szczegóły, głównie komunikację, i te bardziej subtelne interakcje międzyludzkie.
Tylko tyle (a może: aż tyle) wystarczy, żeby założyć fajową rodzinę Uśmiech, a związek na pewno. Później zostają "sprawy techniczne", oglądanie "super niani" itp.


No, to na razie tyle Duży uśmiech, a teraz mały komentarzyk, czyli "część nieobowiązkowa":

omyk napisał(a):1) Cieszę się, że nazwałeś to wprost autosugestią. (...)
Hmm, OK, nasza świadomość jest ważna, ale nie doceniasz potęgi podświadomości. Np. może ona uprawiać wyuzdany sex niekoniecznie z osobami przeciwnej płci Uśmiech. Tak naprawdę sporo się dzieje poza naszą świadomą częścią, możemy tak zostać skrzywdzeni i tego "nie zauważyć".
I przykro mi, ale pewnych problemów nie da się rozwiązać racjonalnie. Z samej swojej natury są irracjonalne, żadna logika tu nie działa...

omyk napisał(a):Porównując tego typu praktyki do LD tylko przyznajesz, że ma to wiele wspólnego z okultyzmem i dobrze, że to czynisz:
To ja może porównam to do skoku ze spadochronem: najtrudniej wyskoczyć przez próg samolotu, potem człowiek już tylko wraca po więcej wrażeń Duży uśmiech No, chyba że się rozbije, ale "metody Drizzta", są bardzo proste Duży uśmiech i tym nie grożą.

Drizzt napisał(a):Heh, ja sobie przypominam pewne doświadczenie z przeszłości. Można powiedzieć, że miałem problem nie do rozwiązania, i wykazywałem podobne podejście (nie da, się, nie potrafię, nic nie będzie dobrze, głupie rady etc).
(...) historyjka Uśmiech (...)
Wszystko fajnie, ale to podejście tylko i wyłącznie do użycia na facetach. I to tych, którzy nie są umysłowo kobietami Oczko a wbrew pozorom takich jest coraz więcej.

Z reguły płeć piękna potrzebuje wsparcia i oparcia, natomiast mężczyźni - rozwiązują problemy sami i potrzebują na to czasu i motywacji.
18-08-2010 22:26
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Wróć do góryWróć do forów