Mordimer_Madder napisał(a):No cóż - współczuję... widać jestem twardszy, bo przez całe życie ateistą być nie przestałem i żadna lektura Starego i Nowego Testamentu, Biblii i wielu innych ksiąg katolickich... jakieś apokalipsis, katharsis i genesis i takie tam - nie zmieniła mnie w ateistycznego żywego trupa.
Każda księga Biblii to żywe słowo Boga, które może działać na człowieka o ile ten wierzy w nie i stara się je wprowadzać w życie. Jeśli czytałeś księgi Biblii, czy to Starego czy Nowego Testamentu, ale robiłeś to od tak sobie aby tylko przeczytać, bez chęci zrozumienia, bez większego wgłębiania się w to słowo to trudno się dziwić, że to słowo nie działało na ciebie. Jeśli nie wierzysz w Boga i w to co On chce przekazać to jak to słowo miałoby zmienić cokolwiek w twoim życiu. Tak samo jak słuchasz słowa bez starania zrozumienia to jednym uchem ono wpada a drugim wypada i żadnej korzyści z tego słuchania nie ma. Gdbyś uważniej czytał to z pewnością coś by do ciebie dotarło.
Przyznaję, że niektóre księgi czy słowa mogą być trudne do zrozumienia a tym bardziej do wprowadzania danego słowa w swoje życie, ale jest wiele takich części Biblii w których słowo jest tak jasne i tak oczywiste, że trudno aby mówić, że się czegoś nie rozumie, Ważne jest jednak czytanie dla chęci zrozumienia a nie dla samego przeczytania, aby tylko mieć zaliczoną, aby móc sie pochwalić, że sie przeczytało Biblię w całości. Wiedz, że słowa zawarte w Biblii a szczególnie Ewangelie jako nauczanie Chrystusa zmieniło nie takich twardzieli jak ty. Myślę, że ty po prostu czytając którąkolwiek z ksiąg byłeś na to słowo w dużej mierze zamknięty i dlatego to słowo niewiele w twoim życiu zmieniło. Myślę, że jakbyś choć trochę chciał zgłębić tego co zawarte jest w Biblii to sam zauważyłbyś działanie tego słowa. Nie jesteś zainteresowany sprawdzeniem tego?
:roll:
Po za tym te księgi nie mają zmieniać człowieka w ateistę, ale w chrześcijanina, który ma życie w sobie, który żyje tym co Bóg mu daje a nie tym światem, który prędzej czy później i tak przeminie.
Mieć życie w sobie to żyć Bogiem, Jego wolą i Jego miłością, wiarą, że On daje człowiekowi z miłości to wszystko czego człowiekowi potrzeba.
Mordimer_Madder napisał(a):"Dzieła" LaVey'a nie uczyniły ze mnie satanisty a Talmud nie spowodował, że pobiegłem rączo do najbliższego mohela... przystawiłem się także do Koranu ale jakoś kiepsko mi szło - co oczywiście oznacza, że nie chwalę też i Allaha... stosunkowo najlepiej szło mi z politeizmem greckim lecz przez Zeusem nie drżę chociaż Afrodyta babka do rzeczy :aniol:
I o czym to świadczy? O twojej twardości? Czy może wewnetrznej, duchowej pustce i braku życia a to właśnie czyni z człowieka takiego chodzącego żywego trupa, który żyje dla siebie, jak pomaga innym to nie z miłości do człowieka, ale dlatego aby być zauważonym, aby móc sie pochwalić jaki on jest dobroduszny, by inni mogli go pochwalić, wtedy jest powód do dumy, tyle, że z tej dumy wchodzi się w pychę - człowiek zaczyna cenić siebie tak wysoko, że innych, tych słabszych i gorszych od siebie nie zauważa, bo on jest znacznie lepszy i mądrzejszy. Czy takiego działania nie zauważasz w swoim życiu, w swojej postawie?
i powiem ci jeszcze tyle, że słuchając różnych świadectw najbardziej mną poruszały te, w których była mowa o tym jak to wybierając się w podróż człowiek zabiera zamiast bagażu tylko Biblię i o nic nie musiał sie w tej podróży martwić, bo wszystko czego potrzebował to otrzymywał a najbardziej w podróży było potrzebne słowo, które pomagało przechodzić przez wszystkie problemy na jakie taki człowiek natrafiał podczas tej podróży. Ono otwierało wszystkie bramy, wszystkie drzwi przed takim człowiekiem. I może na twoim miejscu trudno byłoby w to uwierzyć nie mając tego doświadczenia działania słowa, działania modlitwy, ale gdy sie ma choć jedno małe doświadczenie działania słowa wtedy jest znacznie łatwiej wierzyć w tak potężne działanie słowa - sam Bóg idzie przed człowiekiem tak jak kroczył z narodem Izraelskim dbając o wszystko czego naród potrzebował.
Gdybyś dokładniej przeczytał te księgi to zapewne byś wiedział o czym mowa, jeśli więc dokladnie przeczytałeś Biblię to załapiesz, jeśli nie to będzie to tylko świadczyło, że twoje przeczytanie tych ksiąg Biblii było bezowocne a takie przeczytanie dla zaliczenia książki jest jak sam wiesz nie wiele warte.
Nie znam zawartości Talmudu, nie znam też zawartości Koranu, ale miałem okazję poznać choc trochę zawartość Biblii La Veya i nie ma tam nic dobrego co człowiekowi może pomóc, więcej jest tego zła które niszczy życie człowieka i dlatego tą książkę jako jedną z niewielu spaliłbym bez wahania, tym bardziej jako katolik uważam, że miejsce zła jest w piekle a więc to co złe rzuca się w ogień, aby nie mogło innym szkodzić. I cieszy mnie fakt, że ta pozycja La Veya nie zmieniła ciebie w satanistę, aczkolwiek ma tez obawy, czy nie zadziałała na ciebie na tyle, aby nie rozróżniać dobra od zła. Jeśli bowiem ty nie widzisz nic złego w Biblii La Veya to wychodzi mi na to, że jednak jakieś działanie zła było, może nie na tyle, abyś stał się satanistą, ale wystarczy aby mieć zakrytą różnicę pomiędzy dobrem a złem.
I na koniec pytanko : czy widzisz jakąś różnicę pomiędzy Biblią La Veya a Pismem Świętym [Biblią Świętą]? Która z tych ksiąg stanowi dla ciebie większą wartość? :roll: #-o
Mordimer_Madder napisał(a):Ale też żadnej z tych i innych ksiąg nie spaliłem - wracając do meritum - i uważałem, uważam i uważał będę, że tylko ubożuchny intelektualnie człowieczek może grzać się przy ogniu z ksiąg skrzesanym
Wiesz, gdybym nawet spalił wszystkie książki, które wymieniłeś a zostawił tylko Pismo Święte to nie czułbym sie ubogi, mimo, że mogliby mnie uważać za człowieka nie rozwiniętego intelektualni, nawet za wariata, ale czułbym się bogaty duchowo, bo wiem, że PŚ jest księgą, która daje życie, mimo, że nie wszystko z niej rozumiem, ale już to co rozumiem może przemieniać życie człowieka na tyle, aby móc czuć to bogactwo, aby móc miec pewność, że to słowo jest żywe i działa.
Narazie jednak nie mam na koncie - o ile dobrze pamiętam, a skleroza mi już towarzyszy od jakiegoś czasu - żadnej spalonej książki. Większość się pakuje i wynosi pod śmietnik, aby inni mogli sobie wziać co im potrzeba, albo się wstawia do piwnicy, jako taki zbiór, który może się kiedyś przyda moim dzieciom. Teraz można tez wiele książek sprzedać, ale nie bardzo wiem kto by choć część z tych książek kupił.
Chyba jakiś napaleniec książkowy.
Mordimer_Madder napisał(a):P.S. Ten mój post ma numer 666... czy to coś oznacza
Ja myślę, że ty doskonale wiesz co oznaczają te cyfry, więc może nie zadawaj takich pytań, bo nikt tutaj nie będzie nikogo uświadamiał co takie diabelskie symbole oznaczają.