Dezerter napisał(a):bo chyba nie chciałeś powiedzieć , że do dobrych uczynków nie są zdolni niechrześcijanie :?
Nie, nie chciałem tego powiedzieć. Każdy jest zdolny do dobrych uczynków - w to nie wątpiłem i nie wątpię. Jest wielu ludzi z poza Kościoła a nawet ateistów, którzy czynia naprawde wielkie rzeczy i nie dla korzyści, ale aby pomagać, więc nie mam ku temu wątpliwości.
Dezerter napisał(a):W dążeniu do wiary i zbawienia najpierw pomagali nam rodzice, dziadkowie, rodzeństwo, później lekcje religii i "chodzenie do kościoła", jednak nauki kościelne kończą się praktycznie wraz z bierzmowaniem i końcem edukacji. Stan naszej wiedzy religijnej jest wówczas żenująco niski. Jeśli nie trafimy (a ja nie trafiłem) na jakiegoś wyjątkowego księdza, który nas pchnie na głębie, to musimy tej głębi poszukać sami, albo zostaniemy letnimi, niedzielnymi katolikami.
Mnie rodzice prowadzili do wiary, ale trudno powiedzieć, aby sami ją mieli i że czynili to we właściwy sposób, może na początku tak, ale później to już była raczej klęska. Nie widziałem bowiem rodziców modlących sie razem, za co moge być im wdzięczny to za to, że chcieli mnie prowadzać do Kościoła, dzięki czemu te małe iskry we mnie pozostały i pomogły mi później wyjść na prostą. Od szkoły sredniej bowiem zacząłem odchodzic od Kościoła i przez prawie 10 lat żyłem po za nim słuchając metalu w tym tez tej diabelskiej muzyki - black metalu.
I tak wyszło, że potrzeba posiadania bliskiej osoby skierowała mnie do Kościoła, coś we mnie pozostało i dzięki temu mogłem wrócic do Kościoła powierzajac swój problem Bogu. No i mnie wysłuchał. Najpierw przyprowadził mnie na katechezy wspólnot DRogi a potem dał mi bliska osobę, z która teraz mamy trójke dzieci, małżeństwem jesteśmy prawie 10 lat i mimo, że na chwile obecną nie jesteśmy we wspólnocie to nadal jesteśmy w Kościele i dziękuje Bogu za to co uczynił. Ale reasumując: nie natrafiłem na jakiegoś specjalnego przewodnika duchowego, na księdza, który by mnie prowadził. To, że trzymam sie Boga to jest kwestią Jego działania w moim zyciu, tego, że sam sie do Niego zwróciłem o pomoc, gdy jej potrzebowałem i On pokazał mi, że warto jest nawet upadłej osobie zwracać sie do Boga, że On zawsze czeka na takich ludzi i jest gotowy pomóc, jest w stanie ofiarować to czego pragniemy. Od tych 10 lat, odkąd wstąpiłem do wspólnoty sam staram sie szukac odpowiedzi na rózne pytania czy wątpliwości, a najbardziej pomagają mi w tym rózne homilie, kazania, katechezy, wiele też pomogła wspólnota tzn bycie na Drodze, która kształtowała mnie pod względem wiary.
Po części masz rację, że ta edukacja dla wielu kończy się na bierzmowaniu, ale sa tez tacy, którzy kontynuuja swoje życie w Kościele, którzy widzą sens w tym co daje Kościół, ale Kościół jako wspólnota wiernych a nie poszczególni księża. Gdy kierujemy sie jakąś sympatia do księży to możemy sie też zawieść, gdy tylko taki ksiądz upadnie, gdy powinie mu sie noga.
W KOściele najlepiej być dla siebie i dla Boga: dla siebie dla zbawienia, dla Boga z miłości do Niego, jako dawcy zycia ziemskiego jak i życia wiecznego.Wtedy będzie zdrowa relacja do Kościoła nawet pomimo upadku księży, biskupów - będziemy w stanie rozumieć ich sytuację, że są tylko zwykłymi ludźmi, grzesznikami, którzy zasilają tą wspólnote wiernych - jakby nie patrzeć grzeszników, ale ufajacych Bogu, że tylko On może każdego z tego grzechu wyprowadzić. Ja w to wierzyłem i to mi uratowało zycie, bo nie wiem czy byłbym teraz w Kościele, gdybym nie wierzył w to, że Bog mnie kocha i że czeka na mnie - tego syna marnotrawnego.
Dezerter napisał(a):To ich książki, rozmowy na forach internetowych, i przykład głębokiej wiary i osobistej łączności z Jezusem był impulsem do wypłynięcia na głębię.
Mnie także dyskusje na forach bardzo pomagały w pogłębianiu wiedzy i relacji z Bogiem, pomogły mi też w ukierunkowaniu się na Ewangelizację, na to co naprawde chce robić, uświadomiły mi też jak bardzo człowiek potrzebuje doświadczeń: miłości, przebaczania, pokory i włąśnie w takich miejscah jak fora moge wiele z tych wartości się uczyć, realizować a także przekazywać - jako najcenniejsze wartości życia.Oczywiście trzeba być naprawdę bardzo ostrożnym, gdyż sam już zauważyłem po wielu forach, wypowiedziach jak bardzo niektórzy ludzie potrafia mącic i zwodzić innych różnymi opiniami, osądami. Ja na szczęście ukształtowałem swoje pglady do takich, które pozwalaja mi na włąsna ocenę innych ludzi oraz własny stosunek do wielu spraw nie patrząc na błędy w rozumowaniu u innych ludzi.
Nie staram sie krytykować, bardziej rozumiec innych, negowac to co rzeczywiuście jest złe a co jest też zakrywane pod róznymi nazwami, które mają łagodzic te cięzkie grzechy, Jestem w Kościele dla siebie, dla Boga a także dla dzieci - aby móc im przekazywać wiare, aby one tez widziały dobry przykład i miały xródło czerpania wiary. Jesli ja bym przestał sie modlic i chodzic do Kościoła to one także a jako chrześcijanin, jako tez ojciec jestem zobowiązany przekazywać dzieciom wiare najlepiej jak tylko potrafię. To jest obecnie moja droga.