Katjuszo, żeby było jasne:
1.
Nie ma nic złego w przyjaźnieniu się z ewangelizowanym.
Jednak
jeśli zaprzyjaźniam się w celu ewangelizowania, jest to działanie manipulacyjne, niegodne Ewangelii (zresztą nawet gdybyś sprzedawała garnki, to też byłoby nieuczciwe).
Taka manipulacja NIE JEST oparta na miłości (mimo "wzniosłych" celów - podobnie jak nawracanie mieczem)
2.
Pewnie się zdziwisz temu co teraz powiem :utylitaryzm w głoszeniu Ewangelii jaki prezentujesz jest myśleniem, które wyklucza Boga z relacji z ewangelizowanym (jaskrawym tego przykładem jest Twój tekst o posiadaniu "leku na śmiertelną chorobę" - nawiasem mówiąc typowy argument różnych sekt, ze "Świadkami" na czele).
Otóż to nie jest tak, że jak Ty mu nie ogłosisz to Bóg o nim zapomni.
Cytat:Marku dlaczego ciągle próbujesz mi wmówić zakłamanie?
To Ty nazwałaś to "zakłamaniem". Ja nie napisałem o "udawaniu przyjaźni" tylko "udawaniu spontanicznej przyjaźni".
Takie udawanie jest oczywiście manipulacją (zakłamaniem bym tego nie nazwał, bo tak naprawdę ewangelizator-utylitarysta raczej sam jest w błędzie co do natury stosunków Bóg-człowiek, niż kogoś okłamuje - nawet jeśli manipuluje to uważa to za usprawiedliwione wyższymi celami).
Nawiasem mówiąc - a co się dzieje z ludźmi z którymi "zaprzyjaźniasz się by głosić Ewangelię" w momencie gdy nie chcą o Ewangelii słyszeć i jasno dają do zrozumienia że ten temat ich nie interesuje ? Czy na pewno dalej się z nimi przyjaźnisz ?