Dlaczego PO nie weszło do koalicji :?:
Oto odpowiedź:
Są lata 80 powstaje "Solidarność. Komuniści zaczynają zdawać sobie sprawę że system komunistyczny upada (również ekonomicznie). Zaczynają się gorączkowe poszukiwania rozwiązania tego problemu. W porozumieniu z Moskwą nadchodzi rozwiązanie. Trzeba dać ludziom pozorowaną wolność, podczas gdy u steru władzy pozostaną ci sami ludzie lub ich kontynuatorzy. Zawiązuje się tajne porozumienie między częścią kierownictwa "Solidarności", a aparatem komunistycznym. Niewygodni działacze zostają zepchnięci przez służby na boczny tor, następuje torowanie drogi do władzy nad związkiem wcześniej "ułożonych" przez SB-ecję ludzi. Na czele "Solidarności" staje Lech Wałęsa (pseudonim operacyjny "Bolek"). Następuje pozorowane porozumienie "Solidarności" z władzami PZPR. Po akceptacji Moskwy zostaje zawiązany plan zorganizowania "Okrągłego Stołu".
Ludzie w zdumieniu odzyskują wolność, jednak nie wiedzą jeszcze, że jest to pozorowana wolność. W rzeczywistości jest to kontynuacja dawnego systemu w "nowym opakowaniu" dostosowanym do realiów epoki kapitalizmu. Gwarantem tego jest tajne porozumienie w Magdalence, w której to czołowi działacze "Solidarności" na czele z Lechem Wałęsą, Tadeuszem Mazowieckim i Panem Geremkiem dosłownie sprzedają Polskę komunistom. Następuje rozmieszczenie w elitach biznesowo-politycznych nomenklatury komunistycznej. W międzyczasie gen. Jaruzelski prosi o specjalny protektorat Moskwy dla dwóch osób. Podaje nazwiska: Kwaśniewski i Miller. W dalszym ciągu trwa grabież majątku narodowego przez ludzi nazywanych już "postkomunistami". Na drodze staje jednak rząd Olszewskiego, pałający zamiarem przeprowadzenia lustracji i PRAWDZIWEJ dekomunizacji. Na posiedzeniu sejmu po raz pierwszy padają słowa że Wałęsa był agentem SB. Szybko z inicjatywą wychodzi KLD, Jan Maria Rokita składa wniosek o rozwiązanie Rady Ministrów. Dalej inicjatywę przejmuje Lech Wałęsa, następuje tajna narada m.in. Lecha Wałęsy, Tadeusza Mazowieckiego, Donalda Tuska i niczego nie świadomego Waldemara Pawlaka. Wieczorem rząd Olszewskiego zostaje obalony, lustracja wstrzymana.
Polska ponownie wpada w "szpony" agentury. Gospodarka w dalszym ciągu jest uzależniana przez ogromne wpływy ludzi wywodzących się z PZPR-u. Mijają lata. Następuje hegemonia władzy SLD, premierem zostaje wcześniej wspomniany Leszek Miller. Na prezydenta wybrany zostaje Aleksander Kwaśniewski. Zmanipulowane społeczeństwo nie zdaje sobie sprawy, że w dalszym ciągu realizowany jest plan z Magdalenki. Mija kolejna kadencja rządu zabójcza dla społeczeństwa polskiego. 2/3 Polaków żyje już na skraju nędzy. Jednak cofnijmy się o parę lat. Wybucha afera "Rywina", afera "Orlenu", afera "PZU", społeczeństwo powoli uświadamia sobie że zostało oszukane. Postkomuniści wpadają w popłoch, w pośpiechu tworzą nowe partie w nadziei że Polacy ponownie dadzą się oszukać. Do akcji wkraczają media w lwiej części opanowane przez wpływy nomenklatury komunistycznej. Plan po części się udaje; SLD jest w parlamencie, jednak nie do końca. Wybory miało wygrać PO, spadkobierca Unii Wolności, składające się z ludzi KLD i UD. To na nich właśnie liczyli postkomuniści, wiedzieli bowiem że są to "ich ludzie" z którymi w dalszym ciągu będzie można się dogadać.
Ostatnia szansa na zablokowanie przemian: WYBORY PREZYDENCKIE. Wpływowa nomenklatura komunistyczna uruchamia media i wszelkie środki manipulacji. Jeden po drugim przekazują poparcie człowiekowi, który zagwarantuje im bezpieczeństwo. To ich ostatnia szansa. Kolejno Wałęsa, Borowski, Miller, Mazowiecki, Frasyniuk, a za nimi następni deklarują poparcie dla Donalda Tuska, niektórzy z nich są jednak bardziej ostrożni, gdyż wiedzą że reprezentują środowiska, które w społeczeństwie mogą wzbudzić niepokój, efektem tego jest zapowiedź Kwaśniewskiego i Olejniczaka, że na "na pewno nie poprą Kaczyńskiego". Mimo wszystko Kaczyński wygrał wybory. Ostatnią szansa postkomunistów na zablokowanie zmian jest, albo ugięcie się PiS (co nie wchodzi w grę ponieważ PiS pokazał że nie pójdzie na porozumienie z "układem"), albo przedterminowe wybory i na tą drugą opcję liczy PO ze swoimi poplecznikami, blokując i przedłużając powstanie rządu. Media również robią swoje usiłując za wszelką cenę skompromitować PiS, co jest już przygotowaniem do z góry zaplanowanego scenariusza, a jest on taki "w następnych wyborach musimy mieć w sejmie większość". Pytanie tylko czy naród da się na to nabrać, OBY NIE...
Cytat pochodzi ze tej strony.