To teraz moje skromne zdanie na ten temat...
Wybory, w wypadku II tury, były dla mnie wyborem mniejszego zła. Nie oszukujmy się, że jedynym kandydatem, startującym z teczką programową najbliższą nauczaniu Kościoła był Marek Jurek.
Ale ludzie, którzy jeszcze przed kilkoma miesiącami widzieli, jakie cuda potrafią zdziałać media (patrz: wylot "rusofoba i kurdupla" do Smoleńska, powrót "bohatera narodowego") dali się znów zmanipulować sondażom. Mój mały, prywatny postulat - zabronić wykonywania badań sondażowych przed I turą, jeżeli jest więcej niż 2 kandydatów, bo działa to na szkodę demokracji. Ci, którzy ulegli i wybrali zamiast Jurka (mimo, że całym sercem byli za nim) - Kaczyńskiego, dali się nabić w butelkę. No, chyba, że ktoś od początku zdecydowanie obstawał za Jarosławem. Ci, którzy w takiej sytuacji w ogóle nie poszli na wybory - ewidentnie umyli ręce, uciekli od odpowiedzialności - stchórzyli etc. etc. etc.
U Marka Jurka, podobało mi się, to, że nie chciał czynić ze swojej partii (z której ramienia występował) politycznego tworu katolickiego, a partii politycznej popierającej naukę społeczną Kościoła. Takie powinno być ukierunkowanie.
Nie sugeruję, że jasne i klarowne jest to, że społeczny program Pana Kaczyńskiego jest zdecydowanie bardziej "chrześcijański" od Pana Komorowskiego, ale nie czyńmy z niego, do jasnej anielki - herosa i męczennika politycznego! A co mnie irytuje w tym najbardziej? Precz z łapami od Kościoła! Zarówno dla Pana Bronka, który ze swoimi zwolennikami wleźli z PeOwskimi transparentami do Lichenia (przed I turą), jak i Pana Jarosława, którego (tu już z nie bezpośredniej winy) wręcz z ambony wynoszono na polityczne ołtarze, o święta Zgrozo! Cytując Pana Hołownię - "kościelny płot to powinno być jednak miejsce święte, na którym ani Bronek ani Jarek wisieć nie powinni"!
Owszem, że Kościół powinien angażować się w życie społeczne i wskazywać - CO jest dobre, a co niezgodne z nauczaniem Kościoła. Ale to różnica - CO? - a nie KTO jest dobrym kandydatem. Ludzie to nie idioci, a jeśli nawet, to i tak gadanie proboszcza nic nie da. Sami rozeznają co pod kim się kryje.
Bardzo żałuję, że osobiście w tych wyborach nie popierałem kogoś, ale popierałem jednego kandydata, przeciw drugiemu, bo wykalkulowałem sobie ewentualne skutki wyboru.
Kalkulując politykę społeczną, jasne jest, że PO w sp. in vitro rozmija się z nauczaniem KK, ale na przykładzie Pani Rostkowskiej, widać, że nowe oblicze elity PiS (po katastrofie) będzie coraz dalsze idei konserwatyzmu opartego o nauczanie społeczne Kościoła. Ale to moja osobista refleksja nad dalszymi losami Prawa i Sprawiedliwości. Mam szeroką nadzieję, że się to nie sprawdzi.
Irytuje mnie też demonizacja PO w takich okolicznościach. Owszem, wielu z nas, a pewnie i większość bliższa jest ideom promowanym przez PiS niż PO, ale w wypadku polityki egzorcyzmy nic nie pomogą. Teraz potrzeba współpracy, bo "Zgoda buduje, a Polska jest najważniejsza" i nic nie dadzą pobożne manifestacje, no chyba, że rzeczywisty, konkretny sprzeciw w konkretnej sprawie, co jest potrzebne, ważne, istotne i fundamentalne.
A PiS sam sobie winien przedterminowych wyborów, bo skoro poważna partia tworzy koalicję z niepoważnymi tworami o ideach podobnych do słynnej Partii Miłośników Piwa, to inaczej jak tragicznie nie może skończyć się taka inicjatywa. Zresztą idea partyjności w tym kraju nadal nieco kuleje, co działa niestety obecnie wyłącznie na niekorzyść konserwatwyno - prawicowych oraz lewicowych partii. PO trzyma się w tym biznesie jak na razie najlepiej.
Obudziłem się w Polsce z monopolem partyjnym i wcale mi się to nie podoba. Ale zamiast lamentować, zdecydowanie zalecam sobie i wszystkim nieco rozgoryczonym tę sprawą, mobilizację w imię obrony własnych idei i dobra gospodarczego Polski, a nie interesu jakiejś partii, bo teraz to sprawa drugorzędna. Szczególnie, że w siłę rośnie opozycja, która kiedyś już miała okazję się wykazać ;-0
|